ad
Lothar Radomski - właściciel zakładów odzieżowych Pabia, swoją fabrykę guzików sprowadził do Polski.

- W Niemczech przemysł odzieżowy przeżywa kryzys. Guzików nie było dla kogo produkować - wyjaśnia Maria Zawadzka ze spółki Mars-Knopf.

Wraz z maszynami do guzików przyjechał Heinz Langerberger - mistrz z 20-letnim stażem w robieniu knopfów, czyli guzików. Tej rzadkiej umiejętności nauczył się w firmie wujka.

- Potrafi robić guziki we wszystkich wzorach i kolorach, jakie wymyśli sobie projektant - zapewnia pani Maria.

Mistrz robi guziki z masy poliestrowej, którą sprowadza się z Niemiec. Surowiec przyjeżdża do Pabianic w postaci metrowych prętów lub płyt milimetrowej grubości. Pręty o średnicy kilku centymetrów najpierw kroi się na krążki, które obrabiają tokarki. Aby guzik miał wcięcia, wycięcia, fakturę i dziurki, mistrz Langerberger musi maszyny zaprogramować. Potem "surowe" guziki przez kilka godzin obracają się w drewnianych bębnach. Te, które mają błyszczeć, krążą w towarzystwie masy drewnianych sześcianów. Matowe obracają się razem z ceramicznymi kostkami. Po kilku godzinach takiej karuzeli zawartość bębna przesiewana jest przez sito. Tam oddziela się guziki od kostek. Gotowy wyrób trafia do szwaczek.

Gdy projektant życzy sobie "knopfiki" w kolorze dobranym do koloru tkaniny, Langerberger musi je "ugotować". Najpierw dobiera kolor, mieszając farby. Potem w farbie kąpie bezbarwne guziki.

Teraz Mars-Knopf produkuje prawie 70.000 guzików miesięcznie, choć możliwości ma o wiele większe.

- Jeśli trzeba, możemy wyrabiać 200.000 guzików dziennie - zapewnia Heinz Langerberger.

Fabryczka robi guziki dla Pabii i niemieckich firm odzieżowych. Guziki zamawia tutaj także Pawo - pabianicka firma szyjąca ubrania męskie.