ad
- Chcemy zatrudnić nowych pracowników, speców od obróbki skrawaniem - niespodziewanie oznajmił Wojciech Starzyk, który rządzi Fabryką Maszyn Drogowych Madro.

Formalnie Starzyk jest likwidatorem. Ale w Madro mają nadzieję, że będzie... cudotwórcą.

- Pensje są wypłacane na czas, a zakład tętni życiem - cieszy się likwidator. - Udało nam się sprzedać dwa walce drogowe. Produkujemy też małe koparki i układarki do asfaltu. Robimy remonty maszyn.

Jeszcze rok temu w Madro pracowało 60 osób. Teraz została połowa załogi. Firma ma spore długi. Najwięcej jest winna kasie Pabianic i ZUS-owi.

- Szukam inwestorów, którzy chcieliby kupić budynki razem z maszynami, by kontynuować produkcję - mówi Starzyk.


Potrzeba papierników

Kobieta chce "podnieść" upadłą Fabrykę Papieru.

Jest energiczna, przedsiębiorcza i zdecydowana zarabiać na papierze z Pabianic. Takie cechy ma kobieta, która wzięła w dzierżawę budynki fabryki przy ul. Piłsudskiego.

- Planuję ruszyć z produkcją w połowie lutego - zapowiada.

Nowa szefowa skończyła rozmowy z właścicielem maszyn. W Powiatowym Urzędzie Pracy poszukiwała pracowników niedawno zwolnionych z "papierni".

- Docelowo ma tam pracować 70 osób - raduje się Bogusław Oswald, szef PUP.


Żegnaj, "bawełno"

50 mln zł - to długi Pamoteksu. Są zbyt duże, by mieć nadzieję na uratowanie "bawełny". W Sądzie Grodzkim leży wniosek o upadłość Pamoteksu i Fabryki Przędzy. 110 pracowników dostało propozycję pracy w prywatnej spółce, która zarządza wykańczalnią. 80 osób prawdopodobnie pójdzie na bezrobocie.

Część fabryki przy ul. Kilińskiego będzie wyburzona. Ma tam stanąć hipermarket. Ale władze Pabianic wystąpiły do sądu o zakazanie Pamoteksowi sprzedaży tej działki. To dlatego, że boją się stracić 4,1 mln zł, które fabryka jest winna miastu.


Mieszkań nie zabiorą

Już tylko jedna osoba rządzi Własnościową Spółdzielnią Mieszkaniową Nowa. Jest to syndyk, Władysław Cyzowski - prezes spółdzielni im. Jagiełły z Łodzi.

15 stycznia Sąd Gospodarczy ogłosił upadłość Nowej. Nikt z lokatorów domów nie straci mieszkań, bo wszyscy za nie zapłacili. Mieszkańcy będą mogli zakładać wspólnoty, które zajmą się sprzątaniem i naprawami.

W ubiegłym roku zadłużenie Nowej sięgało 4,7 mln zł (bez odsetek). Początkiem końca była budowa bloku na Bugaju, w którym miało zamieszkać 45 rodzin. Ale chętnych było o połowę mniej. Budowę przerwano, bo bank wstrzymał kredyty.


Szukają pół miliona

- Pacjent został zoperowany. Teraz potrzeba mu świeżej krwi, czyli pieniędzy - tak o kondycji Fabryki Szlifierek FUM mówi jej prezes Bogdan Michalski.

Jeszcze pod koniec zeszłego roku fabryka była w stanie likwidacji. Michalski, wówczas likwidator, wyprzedawał majątek i zwalniał załogę. Teraz zatrudnia tokarzy i frezerów, stara się o "darowanie" długów - około 6 milionów zł. Spora ich część będzie umorzona, jeśli do 30 marca FUM odda wierzycielom pół miliona zł.

- Widzę dwa wyjścia: sprzedaż działki przylegającej do stacji benzynowej lub emisja akcji - planuje Michalski.

Michalski widzi przyszłość dla firmy.
- Jesteśmy w stanie zaprojektować i wyprodukować nawet najbardziej precyzyjne maszyny - oznajmia. - Znajdujemy nowych klientów, również zagranicznych.