- To jest jakiś absurd! - denerwuje się czytelniczka. - Musiałam zanieść dokumenty do naszego sądu. Okazało się, że brakuje mi kilku kserokopii innych pism.

Kobieta udała się do biura podawczego i poprosiła o skorzystanie z kopiarki. Okazało się jednak, że nie może, bo urządzenie nie jest przeznaczone dla interesantów.

- Pani w biurze poinformowała mnie, że muszę wrócić do miasta, by zrobić ksero, chociaż za jej plecami stała kserokopiarka! - złości się. - Pewnie to nie jedyne ksero w tym budynku.

Kobieta była zmuszona wrócić z Partyzanckiej do centrum autobusem (koszt w obie strony: 5,20 zł), by zrobić odbitki za... 1,20 zł!

- Przecież takie instytucje jak sądy są dla ludzi, a nie odwrotnie - dodaje. - Może więc najwyższy czas pomyśleć o tych zwykłych ludziach i ułatwić im załatwianie często trudnych dla nich spraw!