ad

Na biurko przewodniczącego Rady Miejskiej Andrzeja Żeligowskiego trafiły petycje dwóch osób. Pani Małgorzata (z Dobronia) i pan Witold (z gminy wiejskiej Pabianice) wnioskowali o wprowadzenie wideorejestracji sesji Rady Miejskiej. Podczas wcześniejszych obrad radny Rafał Madaj (PiS) domagał się  transmisji sesji na żywo. Chciał, by zatrudnić w tym celu firmę zewnętrzną. Jego zapał ostudził szybko sekretarz miasta Paweł Rózga. Wyliczył, że zakup kamer, ich obsługa oraz archiwizowanie materiałów to koszt ok. 160.000 zł. Zamiast tego radni zgodzili się na zabezpieczenie pieniędzy w przyszłorocznym budżecie na mikrofony, system zarządzania głosowaniem i rejestrator dźwięku. Ma to kosztować 20.000 zł.

Dziś na sesji temat transmisji online wrócił. Znów na wniosek Madaja. Przedstawił też wcześniejsze wyliczenia w odpowiedzi na identyczny wniosek z 2015 roku. Zgodnie z nimi zakup sprzętu miałby kosztować 9.958,08 zł (brutto), a abonament za obsługę transmisji 599 zł (brutto). 

- To jest kolejna sesja, na której poruszamy temat transparentności pracy Rady Miejskiej i przebiegu obrad. Taką daje tylko i wyłącznie transmisja online. Bez spekulacji, że obraz mógł zostać zmanipulowany. Uchwała odrzucająca petycję jest całkowicie nie na miejscu – argumentował Piotr Różycki (PiS).

- Dzięki obecności mediów mieszkańcy mają pewną wiedzę na temat tego, co się dzieje na sesjach, ale jest to wiedza wybiórcza. Osoby sprzeciwiające się może mają coś do ukrycia. Jak ktoś się wstydzi, to jest przeciw – dodał Antoni Hodak (PiS). - Są dostępne na BIP nagrania z sesji i komisji. Nagrania są bardzo niskiej jakości. Część słychać, część nie słychać. To są anonimowe wypowiedzi, bo nie każdy mieszkaniec rozpozna głos radnego.  

Dzięki nowemu sprzętowi nagrania można byłoby odsłuchać w internecie. Nie będzie jednak możliwości słuchania obrad na żywo. Elektroniczny system miałby zliczać głosy, więc nie trzeba by już było robić tego ręcznie. Wyniki wyświetlałyby się na ekranie.

- Czy nam zależy na tym, żeby nas widzieli, czy żeby wiedzieli, co robimy? Mieszkańcy mogą przeczytać uchwały, albo odsłuchać nagranie. To nie jest ważne, żeby nas widzieć, tylko to co robimy. Finanse są najważniejsze. Walczymy o to, by pieniądze były wydawane mądrze. Mi nie jest potrzebna kamera, która cały czas będzie mnie nagrywała - oponowała Joanna Kupś (PO).

- Chcę wiedzieć, jak kto co powiedział. Przekaz werbalny to 20 proc. wypowiedzi. Ja chcę widzieć. Transparentność władzy to prawo konstytucyjne. Inne prawa konstytucyjne też kosztują. Zamknijmy szpitale, bo to kosztuje, zamknijmy szkoły, bo kosztują - argumentowała autorka petycji, Małgorzata. - To są prawa obywatelskie, prawa człowieka. 

Już teraz sesje Rady Miejskiej są nagrywane. Ich przebieg możemy odsłuchać na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Urzędu Miejskiego (TUTAJ). 

Obie petycje radni uznali za bezzasadne. PiS głosował przeciw ich odrzuceniu. 

- To była zła decyzja, bo to jest wyraz braku otwartości, strachu przed tym, co ludzie zobaczą - skomentował tę decyzję Antoni Hodak. 

- O co tak naprawdę toczy się walka? Z jednej strony mówimy o transparentności i decyzjach, jakie zapadają na sesjach. Wszystkie na BIP-ie się znajdują. Czy przekaz wideo naprawdę jest potrzebny? Zupełnie inaczej zachowujemy się, kiedy nie ma telewizji, a inaczej kiedy jest. Dzisiaj jest tu odgrywane jakieś show, zamiast zajmowanie się kwestiami merytorycznymi – dodał Dariusz Cymerman.

Po 4 godzinach sesji i godzinnej dyskusji na temat transparentności przewodniczący Andrzej Żeligowski poprosił o jej zakończenie.

- Czy państwo chcecie na siłę przedłużać sesję? - zapytał radnych PiS, którzy nie mieli zamiaru kończyć zadawania pytań.

- A pan zamierza ją na siłę skończyć? - odparował Madaj. - Kiedy przeszedł pan na ciemną stronę mocy, odbiera głos i nie pozwala się wszystkim wypowiedzieć. W naszym klubie, w naszej partii zachowywał się zupełnie inaczej. Quo vadis Żeligowski?

Dodał też, że przewodniczący zniżył się do poziomu tych, „do których przystał”.  

- Niech pan sobie zapamięta, że ja nie będę na niczyim pasku chodził - odparł Żeligowski.

Ostatecznie radni zdecydowali, że sesje nie będą transmitowane na żywo.