Nie maluje ludzi. Jego pasją jest martwa natura. Z niej przeszedł do tej podpatrzonej w mieście. Na płótno przenosi puste butelki, pogniecione puszki, kartonowe pudła, ulice odbijające się w witrynach sklepów.
- Przedmioty mówią za ludzi i o ludziach - tłumaczy. - Człowiek je stworzył, używał, wyrzucił. Ja się staram podnieść te przedmioty, pozbierać, powołać do nowego życia na obrazie. Zakomponować w nowy sposób. Za tymi przedmiotami kryją się ludzie, ich emocje całe historie, niekiedy tragiczne, niekiedy pełne szczęścia.
Nie maluje słonecznych pejzaży. Rzeczywistość, jaką pokazuje, jest zazwyczaj smutna: odrapane budynki, ponure ulice.
- Niczego nie upiększam – dodaje artysta. - Dlatego nie ma na moich obrazach rzeczy różowych. Nie lubię malować kwiatów.
Na obrazach Lewery odnajdujemy dobrze znane miejsca: odbicie ulicy Zamkowej w witrynie SDH Trzy Korony, kontener na odpadki przed odrapaną kamienicą przy ulicy Kościuszki, przejazd kolejowy przy Torowej. Są też fragmenty Łodzi: uliczka przy dworcu, Central i Galeria Łódzka odbijająca się w witrynach.
- Te miejsca same wpadają w obiektyw mojego aparatu fotograficznego - opowiada. - Nie jestem łowcą motywów, nie wychodzę z domu w poszukiwaniu pomysłów.
Swoje obrazy wysyła na konkursy. Z powodzeniem.
- Zwycięstwo w konkursie to prestiż - mówi. - Trzeba mieć w sobie coś z gracza i wierzyć w to co się robi. W ten sposób sprawdzam się.
Ostatni sukces pabianiczanina to III miejsce w konkursie „Jesienne Konfrontacje” - Triennale Polskiego Malarstwa Współczesnego, który odbył się w Rzeszowie. Na zaproszenie organizatorów nadeszły 532 obrazy 216 artystów z całej Polski.
Lewera chodził do Szkoły Podstawowej nr 2 w Pabianicach i Technikum Elektronicznego w Łodzi.
- Kiedyś pasjonowały mnie tranzystory i kondensatory - uśmiecha się.
Malarstwo „wybuchło” w nim po wystawie w łódzkim Muzeum Sztuki. Jarek pojechał tam na klasową wycieczkę. Wtedy po raz pierwszy zobaczył obrazy Malczewskiego, Bacciarellego.
- Ich malarstwo mnie urzekło. Kupiłem farby i namalowałem martwą naturę - wspomina.
Po maturze poszedł na Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, gdzie zdobył dyplom w pracowni malarstwa profesora Andrzeja Sadowskiego. Dziś jest tam asystentem.
O swoim malarstwie mówi, że jest niemodne.
- W ten sposób chcę zainteresować nim odbiorców – tłumaczy. – Wszak wielu będzie chciało zobaczyć, co w sztuce jest niemodne.
Jest porównywany do artysty Mariana Michalika (1947-1997), którego specjalnością były martwe natury.
- To mój mistrz – przyznaje Lewera. - Każdy ma swoje korzenie.