- Nas też zaskoczyła ta ilość małż - mówi Piotr Adamski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Próbujemy rozwiązać ten problem. Czekamy teraz na specjalistów od ochrony środowiska.
 
Co się stało? Zatrzymany został dopływ wody na jazie na Dobrzynce, z którego woda przepływa po kolei z jednego stawu do drugiego. Po 5 dniach lustro wody obniżyło się o 1,5 metra. Ryby będą uratowane, bo sieci założone zostaną na największym stawie na ujściu wody – blisko kawiarni Turkus. Odłów ryb rozpocznie się prawdopodobnie w piątek i potrwa do niedzieli.
 
- Termin i sposób odłowu ryb zaproponowało zrzeszenie wędkarskie, które korzysta ze stawów – mówi Adamski.
W tym roku nie było zarybiania, a i tak wędkarze spodziewają się, że w stawach jest 1,5 tony ryb. Pływa w nich 10 gatunkach. Odławianiem zajmą się pracownicy ośrodka zarybieniowego PZW Okręgu Sieradzkiego. Ryby zostaną zważone, po czym przewiezione do ośrodka zarybieniowego Zalew koło Lutomierska. Tam poczekają do zakończenia prac.
 
- Firma robi to w ramach współpracy z MOSiR-em, więc nie poniesiemy dodatkowych kosztów. Ustaliliśmy, że ryby wrócą w takiej samej ilości, w jakiej zostały zabrane. Wrócą po zakończeniu odmulania stawów, pod koniec roku – mówi dyrektor Adamski.
 
O ptaki też zadbali.
 
- Po wizji lokalnej wydaje się, że w obrębie stawów nie występują gatunki ptaków wodnych, którym spuszczenie wody w tym momencie roku mogłoby zaszkodzić. To nie jest obszar na tyle cenny przyrodniczo, żeby konieczne były oceny oddziaływania na środowisko – mówi Tomasz Przybyliński, przyrodnik i ornitolog, pracownik Muzeum Miasta Pabianic.
 
Ale o małże nikt nie zadbał.