- Jak ktoś nam pluje w twarz, nie można mówić, że to deszcz pada – powiedział radny Marcin Mieszkalski, składając projekt uchwały na sesji Rady Miejskiej.

Mieszkalski próbował odwołać przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej Mariana Koczura. Uzasadnił to trzema punktami.

- Przewodniczący ma za zadanie prowadzić komisję zgodnie z regulaminem i przyjętymi zasadami, a nie według swojego pomysłu – rozpoczął wyliczanie. - Nie może wypraszać radnych z komisji, ograniczać prawa głosu i ilości wypowiedzi. Nie ma też prawa zdejmować z porządku obrad spraw, które na komisję skierował przewodniczący Rady Miejskiej. Nie ma też prawa obrażać nikogo na komisjach.

Radni mieli zdecydować, czy ten projekt uchwały ma wejść pod obrady na sesji. Głosami PO, SLD, PiS i samego Koczura uchwała nie została wprowadzona. Tak zdecydowało 13 radnych na 20 obecnych. Za odwołaniem byli tylko: Mieszkalski, Piotr Chrabelski i Andrzej Sauter.

- Wiedziałem, że tak będzie – nie krył Mieszkalski. - Chciałem tylko pokazać, którego radnego interesuje polityka, a którego merytoryczna praca na rzecz miasta. Okazało się, że dla większości polityka jest najważniejsza. Czyli to, co mówię od dwóch lat, jest prawdą.

W poprzedniej kadencji Rady Miejskiej Komisję Gospodarki Komunalnej prowadził Andrzej Sauter. Poprzeczkę ustawił wysoko, więc bardzo szybko jego komisja zyskała sławę merytorycznej. Zapadały na niej najważniejsze decyzje dotyczące miasta i pabianiczan. W tej kadencji szefowanie komisji przejął Krzysztof Rąkowski, który starał się poziomu komisji nie obniżać. Tak było przez dwa lata. Zimą po przewrocie w Radzie Miejskiej, gdy przewodniczącego Rady Sautera zastąpił Dariusz Wypych, szefem komisji został Marian Koczur. Od tego momentu komisje trwają nawet po 6 godzin. Prezydent Zbigniew Dychto zarzucał nie raz Koczurowi, że nie wprowadza ważnych dla miasta spraw i nie prowadzi dyskusji radnych na temat przygotowywanych uchwał, tylko omawia swoje sprawy. Na przykład kilka godzin poświęcił pani, która chciała mniej zapłacić za wykup mieszkania w hajmatach. Koczur uważał, że prezydent powinien sprzedać jej to mieszkanie taniej. Doszło do tego, że radni jak szczury z tonącego statku zaczęli opuszczać komisję. Jedni się z niej szybko wypisali, inni nie przychodzą na obrady. Z tego powodu komisja kilka razy się już nie odbyła – brak quorum.

Dziś radny Mieszkalski nie dał wyboru kolegom radnym. Obojętnie jakby zagłosowali, Mieszkalski odniósłby sukces. Gdyby odwołali Koczura z funkcji, ucieszyłby się. Głosując za pozostawieniem przewodniczącego Koczura jawnie przyznali, że interesuje ich bardziej polityka i układanka personalna niż dobro miasta. Kto na tym wszystkim wygrywa? O ironio, Andrzej Sauter. Im dłużej to trwa, tym jaśniej świeci gwiazda Sautera. Nie zawsze był uprzejmy, ale zawsze mówił na temat i realizował plan pracy. I komisji, i sesji, i Rady.