Już od roku strażnicy miejscy przymierzają się do kupna drona. Urządzenie wyposażone w specjalne czujniki miałoby „patrolować” miasto i sprawdzać, czym mieszkańcy palą w piecach. Dron miałby za zadanie wyłapać tych, którzy wypalają w domach śmieci. Niestety, sprawa drona jest nadal na etapie rozmów i wygląda na to, że nieprędko uda się plan zrealizować. Dlaczego?

- Sprzęt jest dostępny od ręki, ale nie taki, jaki by nas satysfakcjonował – przyznaje Tomasz Makrocki, komendant SM. - Dostępne na rynku drony wyposażone są w czujniki pyłu PM 10 i PM 2,5, czyli smogu, ale niestety nie mają czujników wykrywających substancje wytworzone ze spalania śmieci.

Zakup drona i przeszkolenie strażników do jego obsługi to koszt sięgający nawet 200.000 zł. Jednak sprzęt bez odpowiedniego czujnika nie spełniałby swojej roli.

- Jeśli miałby latać tylko po to, żeby wykrywać smog, a nie monitorować jakości spalin, to mija się to z naszym celem – dodaje komendant.

Strażników miejskich martwi również to, że kwestia drona jest niesprecyzowana prawnie. Przepisy nie regulują karania mieszkańców na podstawie wyniku z drona.

Dopóki te dwie kwestie nie zostaną rozwiązane, strażnikom pozostają dotychczasowe metody wykrywania palących śmieciami mieszkańców. Wchodzą do domów i sprawdzają, czym lokatorzy palą w piecach.

- Teraz też, dla bezpieczeństwa mieszkańców, ekopatrol będzie wyposażony w czujnik tlenku węgla. To pozwoli na wczesne wykrycie awarii pieców, bo niestety właśnie przez palenie w nich śmieciami, przestają działać prawidłowo i może dojść do tragedii przez zatrucie czadem – tłumaczy Makrocki.

Strażnicy nadal też namawiają mieszkańców do kupowania czujek, bo koszt ich jest niewysoki, a mogą uratować życie. Pabianiczanie dostają także ulotki od funkcjonariuszy, informujące o zakazie palenia śmieciami w piecach i konsekwencjach za złamanie tego zakazu.