- To dla nas szok - mówi Irena Bulzacka, dyrektorka szkoły specjalnej. - Pan Mariusz jest wzorowym nauczycielem, bardzo zaangażowanym w pracę z dziećmi. Ma świetny kontakt z uczniami. Wszyscy bardzo go lubią. Nigdy nie było z nim żadnych kłopotów. Nie mam pojęcia, co mu zarzucają.

Reporterzy Życia Pabianic dowiedzieli się, że trwa śledztwo w sprawie określanej jako "bardzo ciężkie przestępstwo". Od kilku tygodni jednym z podejrzewanych był nauczyciel.

- To prawda, że ten pan został zatrzymany i jest w areszcie - przyznaje Krzysztof Ankudowicz, szef Prokuratury Rejonowej w Pabianicach. - Ale na razie nie udzielę żadnych informacji o stawianych mu zarzutach.

Równie tajemnicza jest policja.

- To sprawa pabianickiej prokuratury. Ona prowadzi własne śledztwo w tej sprawie - mówi komisarz Witold Kozicki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Wiemy, że oprócz zajęć w szkole przy ul. Pułaskiego, Mariusz B. pracował w siłowni. Jest kulturystą i masażystą. Przed kilkoma laty grał rolę gladiatora w scenach do filmu "Quo vadis". Reżyser Jerzy Hoffman szukał wtedy świetnie umięśnionych statystów. Mariusz B. spełniał wszystkie wymagania reżysera.

Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu nauczyciela i kulturysty wydał Sąd Rejonowy - na wniosek prokuratora.

- Nie udzielam na ten temat żadnych informacji - stwierdził krótko sędzia Przemysław Zabłocki, przewodniczący Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Pabianicach.

W ubiegły piątek Mariusz B. był przesłuchiwany. Rodzina miała nadzieję, że złoży wyjaśnienia i na święta wróci do domu. Ale Mariusz B. został w areszcie.

- Lada dzień miał otworzyć siłownię - twierdzi przyjaciel aresztowanego. - Wziął kredyt z banku. Nie wiem, jak teraz poradzi sobie jego rodzina.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że aresztowanie Mariusza B. może mieć związek z zaginięciem zamożnego przedsiębiorcy z Hermanowa - Henryka Brożyny.

- Wiem, że masował żonę Brożyny - powiedział nam anonimowy informator.


***
Ryszard Brożyna - był właścicielem zakładu jubilerskiego i kilku szwalni. Zaginął 14 października zeszłego roku. W Hermanowie ma okazały dom. Tam ostatni raz widziała go żona, z którą chciał się rozwieść. W domu nie było śladów włamania, nic nie zginęło. Policjanci odrzucili hipotezę o ucieczce przedsiębiorcy. Brożyna nie miał ani problemów finansowych, ani zdrowotnych. Zostawił paszport, prawo jazdy i pieniądze. Niedługo potem siostra przedsiębiorcy poprosiła o pomoc jasnowidza, Krzysztofa Jackowskiego. Jego zdaniem Henryk Brożyna nie żyje. Jasnowidz powiedział, że w dniu zaginięcia przed dom w Hermanowie zajechał samochód z trzema mężczyznami. Podał imię jednego z nich. Mężczyźni mieli wciągnąć Brożynę do auta i wywieźć w las. Tam go zamordowali. Policyjny pies przeszukał wskazany las. Zwłok nie znalazł.