Śmieci są widoczne z odległości kilkudziesięciu metrów. Brudas zapewne pod osłoną nocy przejechał przedłużeniem ulicy Miodowej w stronę pól i wprost z auta wyrzucił trzy lodówki i kilka telewizorów. W przypadku tych drugich wziął niezły zamach, bo telewizory wylądowały parę ładnych metrów od gruntowej drogi, na lodówki już nie starczyło mu pary – leżą tuż przy niej.

Flejtuch z pól hermanowskich nie okazał się leniem, bowiem dwa ekrany telewizorów potłukł w drobny mak, a także zadał sobie trudu, by porozrywać plastikowe osłony.

Przed naszymi dzielnymi strażnikami miejskimi nie lada zadanie: wytropić brudasa i wlepić mu przykładną karę.

Skoro z wnikliwością godną lepszej sprawy dociekają, kto prowadzi samochód, by wlepić mandat na podstawie zdjęcia z fotoradaru, może z równie wielką dociekliwością sprawdzą, kto stoi za podrzuceniem śmieci. Bo odnalezienie właścicieli działek i nakazanie im  uprzątnięcia elektrośmieci pod groźbą kary, jakoś nie przystaje do wizerunku pabianickiego strażnika – roztropnego, dociekliwego i sprawiedliwego...

Wydawało się, że akcje zbierania wielkogabarytowych odpadów przynoszą efekty, wszak walających się po polach i lasach starych mebli czy zużytego sprzętu AGD lub RTV jest coraz mniej. Jednak nie do wszystkich apele docierają z jednakowym skutkiem.