Dziś w Urzędzie Miejskim pielęgniarki z Pabianickiego Centrum Medycznego spotkały się z prezydentem i radnymi. Domagały się podwyżek. Do ratusza, na znak protestu, przyszły w czarnych koszulkach.

Były oburzone słowami Zbigniewa Dychty, który ich prośbę o podwyżkę nazwał niemoralną propozycją.

– Nasze środowisko docenia pana wkład w szpital. Ale czujemy się obrażone pana wypowiedziami – mówiła Elżbieta Kozłowska, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych.

- Ale w czym leży problem? Bo póki co dowiedziałem się, że pan prezydent mówi nieładnie. No czasami tak ma – skwitował Andrzej Sauter, przewodniczący Rady Miejskiej.

- Od 2007 roku nie dostałyśmy ani grosza podwyżki. Chcemy, żeby nasza ciężka i odpowiedzialna praca została doceniona – mówi pielęgniarka.

Pielęgniarki podkreślały, że są w sporze z prezes spółki Dominiką Konopacką. Nie mogą dojść do porozumienia w sprawie dodatkowych pieniędzy.

- Pani prezes powiedziała do ordynatorów, że chcemy zrujnować szpital – dodaje Kozłowska.

Skąd takie słowa? Pielęgniarki w rozmowie z Konopacką zaznaczyły, że na początek chcą zarabiać 100 złotych więcej. A później, kiedy szpital będzie przynosił dochody, o 1.000 zł więcej.

- Nigdy nie powiedziałam, że pielęgniarki chcą zrujnować szpital – broniła się prezes PCM-u. - Ale proszę pomyśleć, jaki to koszt dla spółki, gdy każdej pielęgniarce damy po tysiąc złotych brutto podwyżki – zwróciła się do radnych.

Radni wyliczyli, że szpital musiałby co miesiąc wydawać dodatkowo ok. 50 tys. złotych. W przypadku, gdyby podwyżki wynosiły tylko 100 złotych.

Konopacka wyjaśniła, że proponowała pielęgniarkom zmianę systemu pracy na kontraktowy, który pozwoliłby im zarabiać więcej. Jednak żadna z nich na taką propozycję się nie zgodziła.

Prezes spółki razem z główną księgową przedstawiły radnym, ile w szpitalu zarabiają lekarze, a ile pielęgniarki. Wyszło na to, że młody lekarz ma dwa razy większą pensję niż pielęgniarka z najdłuższym stażem pracy.

- Może lekarze zarabiają zbyt dużo... – zabrał głos Krzysztof Górny, radny.

Górny zwrócił uwagę na to, że lekarz pracujący w szpitalu ma jeszcze możliwość dorobienia w inny sposób, np. w prywatnym gabinecie. Pielęgniarki nie.

- Może to lekarze konsumują oszczędności, które można dać tym paniom – zaproponował.

- Może znajdą się jakieś dwa niepotrzebne etaty wśród lekarzy, by można dać podwyżki pielęgniarkom? – dopytywał Andrzej Sauter.

Po kilkudziesięciu minutach przysłuchiwania się całej sprawie, swoje zdanie wyraził radny Piotr Roszak.

- Nie dziwię się, że panie protestują, bo prezydent obiecał im podwyżki. Też bym się dopytywał, kiedy dostanę obiecane pieniądze, gdyby to o mnie chodziło – poparł pielęgniarki Roszak.

- Po co pan tym ludziom tyle obiecuje? – zwrócił się do Dychty Andrzej Sauter. - Tym sobie pan podcina gałąź, na której siedzi.

Prezydent tłumaczył się, że owszem, obiecał podwyżki, ale dopiero wtedy, gdy spółka będzie normalnie funkcjonować. Czyli gdy nie będzie przynosić strat.

- W tej biedzie rozwiązań trzeba szukać wśród lekarzy. Choć są wybitnymi specjalistami, są też tacy, którzy przychodzą na dyżur się tylko kimnąć – mówił Krzysztof Górny.

Iwona Chałupka, która jest skarbniczką związków zawodowych pielęgniarek i położnych dopytywało o ISO i o dodatkowe pieniądze, które z niego popłyną.

- Czy te pieniądze będą przeznaczone dla pracowników, ale nie tych uprzywilejowanych? - pytała.

- Jeszcze nie wiadomo, czy to w ogóle dojdzie do skutku. Niczego pani teraz nie obiecam – odrzekł Sauter. - Przykro mi, że musimy zostawić panie z czarnym scenariuszem, ale ten jest prawdziwy. Ja obiecywać nie umiem.