ad
- Wykręcali mi rękę, straszyli bronią, siłą wepchnęli do radiowozu – mówi Zdzisława Pietrzak, prezeska firmy handlowej z Huty Dłutowskiej.
W piątek około południa radiowóz drogówki stanął w bramie firmy Sława. Policjanci mieli radar do kontrolowania prędkości aut. I zaczęli polowanie.
- Radiowóz zablokował wjazd do mojej firmy. Klienci nie mogli się do nas dostać – mówi pani prezes. - Podeszłam więc do panów w mundurach, grzecznie przedstawiłam się i poprosiłam, by przestawili radiowóz.
Policjanci zignorowali prośbę. Gdy Zdzisława Pietrzak ponownie zwróciła im uwagę, zachowali się paskudnie.
– Jeden powiedział do mnie: „Zanim odjedziemy, to odpowiednio cię wylegitymujemy” - opowiada pani Zdzisława. Gdy ruszył w moim kierunku wystraszyłam się, zaczęłam uciekać. Ale w s szpilkach i sukience nie miałam szans. Dopadł mnie tuż za bramą. Policjant mocno wykręcił mi rękę - tak żebym przed nim klęknęła.
Krzyki i wzywanie pomocy usłyszeli pracownicy firmy. Jeden z nich stanął w obronie szefowej.
- Wepchnęli mnie na tylne siedzenie radiowozu. Zaczęłam się szarpać, chciałam wysiąść. Wtedy policjant położył dłoń na pistolecie i groził, że będzie zmuszony go użyć.
Bez dokumentów i torebki policjanci zawieźli Zdzisławę Pietrzak do komendy w Pabianicach.
- Czy w Polsce przestępstwem jest zwrócenie uwagi niestosownie zachowującym się policjantom? – pyta pokrzywdzona.
Sprawa trafiła aż do Komendy Głównej Policji.

***
Dużo więcej o wyczynach pabianickich policjantów – przeczytacie w najnowszym (wtorkowym) wydaniu Życia Pabianic z biedronką