ad

– Mieliśmy problem z dojazdem do pacjenta – mówi zdenerwowany ratownik pogotowia. – Dostaliśmy wezwanie do chorego przy ul. Grota-Roweckiego 29, obok szkoły podstawowej. Z każdej strony dojazd był zablokowany przez blokady, tzw. motylki.

Motylki da się położyć, ale trzeba mieć kluczyk do kłódki, która je blokuje.

– Nie mamy czasu na szukanie kluczyka, czy szukanie wolnej drogi dojazdu – denerwuje się ratownik. – Życie ludzkie jest dla nas ważniejsze.

Ratownicy musieli na noszach nieść pacjenta do karetki kilkadziesiąt metrów.

– Kiedyś te kłódki otwierały się jednym kluczykiem, który miały wszystkie służby. Dziś tak nie jest – dodaje mężczyzna.

– To duży problem dla pogotowia – przyznaje dr Krzysztof Chmiela z pogotowia Falck. – Nie tylko w Pabianicach są takie blokady utrudniające dojazd naszym karetkom do chorych.

A jak sobie radzą inne służby? Z blokadami nie mają problemu strażacy.

– My nie szukamy kluczyków, gdy potrzebujemy podjechać do bloku – mówi mł. ogn. Szymon Giza ze straży pożarnej. – Radzimy sobie w inny sposób. Przy pomocy naszego sprzętu.

Po takiej interwencji strażaków blokady giną z chodnika na długo.

Ratownicy medyczni i strażacy twierdzą zgodnie, że nikt z nimi nie konsultował ustawienia blokad na pabianickich osiedlach.

Po co i dlaczego je postawiono?

– Prosili nas o to sami mieszkańcy – wyjaśnia Sławomir Urbańczyk, przedstawiciel zarządu Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Spółdzielcy skarżyli się na kierowców, którzy podjeżdżali jak najbliżej wejść do klatek schodowych, niszcząc chodniki.

Blokady skutecznie im to uniemożliwiły.

A co ze służbami ratunkowymi?

– Ten temat był poruszany na ostatnim spotkaniu zarządu spółdzielni – mówi Maciej Przybylski, prezes PSM. – Przygotujemy inne rozwiązanie. 

Po ukazaniu się artykułu "Motylka nie przejedziesz" w papierowym wydaniu Życia Pabianic (z 23 lutego) prezes PSM poinformował o decyzji "odpięcia" motylków.