W czwartek około godziny 7.40 w okolicach stacji benzynowej w Sieradzu do idącej do szkoły 10-letniej dziewczynki doszedł starszy chłopak.

- Widział on wcześniej, że dziewczynka ma w ręku smartfona – relacjonuje mł. asp. Paweł Chojnowski z sieradzkiej komendy. - Po chwili gwałtownym ruchem wyrwał jej telefon z ręki i zaczął uciekać. Razem z nim uciekła niewielka grupka młodych ludzi, która z daleka przyglądała się całej sytuacji.

Powiadomieni o kradzieży telefonu o wartości 2.500 złotych policjanci szybko ustalili, że zdarzenie nagrało się na jednej z okolicznych kamer. Na nagraniu widać było częściowo moment kradzieży oraz uciekającą grupkę młodzieży.

- Uwagę kryminalnych zwrócił fakt, że mieli oni na plecach plecaki. Znając kierunek ucieczki, policjanci wytypowali szkołę, w której uciekinierzy potencjalnie mogli mieć zajęcia – dodaje policjant.

Okazało się, że w wytypowanej szkole również zainstalowany jest system monitoringu. W trakcie jego przeglądania funkcjonariusze szybko ustalili, że ta sama grupka mężczyzn wchodzi do szkoły kilkanaście minut po kradzieży.

Chwilę później wszyscy zostali wyprowadzeni z lekcji. U 16–letniego mieszkańca Tomaszowa Mazowieckiego znaleziono skradziony wcześniej telefon. W czasie dalszych czynności ustalono, że 16-latka do kradzieży namówił jego o rok starszy kolega, 17-letni pabianiczanin.

Razem ustalili, że sprzedadzą telefon i podzielą się pieniędzmi. Po kradzieży nieletni przekazał telefon swojemu starszemu o rok koledze, który wyrzucił z niego kartę SIM i oddał go ponownie 16-latkowi. Pozostali młodzi ludzie nie mieli pojęcia o ustaleniach poczynionych przez ich kolegów. Jeszcze tego samego dnia obaj sprawcy usłyszeli zarzut kradzieży mienia.

- Przyznali się do zarzutu i złożyli obszerne wyjaśnienia. 17-letniemu mieszkańcowi Pabianic grozi do 5 lat pozbawienia wolności, zaś nieletni będzie odpowiadał przez Sądem Rodzinnym i Nieletnich. Telefon w stanie nieuszkodzonym wróci do właściciela – wyjaśnia młodszy aspirant.