Sylwia A. ma złamaną podstawę czaszki, liczne krwiaki wewnątrzczaszkowe, poważnie uszkodzoną wątrobę i połamane nogi. W piątek lekarze ze szpitala im. Barlickiego w Łodzi operowali jej głowę i wątrobę. Połamanymi nogami będą mogli zająć się dopiero wtedy, gdy stan pacjentki ustabilizuje się.

Tego samego dnia przed sądem stanął 46-letni Wiesław G., sprawca dramatu. Prokurator domagał się zamknięcia go w areszcie. Mężczyzna popełnił przestępstwo, bo kierował autem po pijanemu i spowodował wypadek. W organizmie miał ponad 2 prom. alkoholu.

Tragedia wydarzyła się w czwartek o godz. 21.15 na ul. Wspólnej za skrzyżowaniem z Warzywną. Sylwia A. i jej chłopak - Maciej R. szli poboczem drogi. Wracali z Piątkowiska do Pabianic. W tym czasie drugą stroną drogi maszerował Bartłomiej A. Jadący z Piątkowiska wartburg ominął go. Kierowca zjechał na lewą stronę drogi, auto wpadło na pobocze i dosłownie zmiotło prawidłowo idącą kobietę. Kierowca nie zatrzymał się. Spokojnie odjechał w stronę Pabianic.

Pogotowie i policję wezwał przez telefon komórkowy chłopak Sylwii.

- Chwilę później w kierunku Wspólnej wyruszył radiowóz - opowiada Andrzej Baczyński z policji. - Policjanci byli na ul. Zamkowej, gdy zauważyli podejrzane auto. Choć było już ciemno, kierowca włączył tylko światła postojowe. Policyjne nosy podpowiadały im, że to może być sprawca wypadku. Pojechali za słabo oświetlonym samochodem.

Kierowca skręcił w ulicę Konopnickiej. Policjanci dawali mu sygnały, by się zatrzymał, ale nie reagował. 150 metrów dalej radiowóz zablokował drogę wartburgowi. Auto nie miało przedniej szyby. Zderzak był wgnieciony.

- Kierowca nie kontaktował. Tępym wzrokiem spoglądał przed siebie - mówi Baczyński. - Na jego kolanach siedział mały czarny kundel.

Pijany Wiesław G. wracał do domu. Mieszka niedaleko.