Renata (koszykarka) i Przemysław Piestrzyńscy (kiedyś piłkarz) poznali się 15 lat temu. Mieli wtedy po 16 lat. Dziś Piestrzyńscy mają dwie córki, a na początku czerwca spodziewają się narodzin trzeciego dziecka. Już wiedzą, że to będzie syn. O miłości i małżeństwie rozmawiają z Życiem Pabianic:


Co jest ważniejsze dla Pani: dzieci i mąż czy koszykówka?

Renata: - Mogłam pojechać z reprezentacją koszykówki na olimpiadę do Sydney, ale musiałabym spędzić pięć miesięcy na zgrupowaniu z dala od domu. Wtedy wybrałam rodzinę. Gdy jestem zbyt długo poza domem, to strasznie tęsknię.

Macie piękny dom za miastem, dwie śliczne córeczki i dopiero po 31 lat. Czy to bajka?

Przemek: - Czasami się kłócimy. Nie wychowujemy dzieci bezstresowo. Jak zasłużą, jest kara.

Renata: - Na pewno mamy szczęście. To rzeczywiście może wyglądać jak bajka. Ale jesteśmy zupełnie zwyczajnym małżeństwem. Mamy wspólną kasę, a w weekendy mąż gotuje.

Macie własny sposób na udany związek?

Renata: - Trzeba umieć mówić przepraszam, czasami iść na kompromis. I tyle. Tylko Julce słowo przepraszam z trudnością przechodzi przez gardło.

Zaplanowaliście już życie Waszym dzieciom?

Renata: - 9-letnia Natalka chce być koszykarką. Planuję, że niebawem zacznie treningi. Na razie 4-letnia Julia woli grać w piłkę nożną z tatą.

Przemek: - Niedługo będzie miała z kim grać. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że trzeci będzie syn. Nie będę ukrywał, że nie planowaliśmy tego dziecka. Ale cieszymy się, że rodzina nam się powiększy.

Czy w życiu mamy Renaty jest jeszcze miejsce na koszykówkę?

Renata: - Od jesieni grałam w drużynie AZS PWSZ Meblotap Chełm. Z boiska zeszłam, gdy byłam w piątym miesiącu ciąży. Nie chciałam narażać dziecka, więc rozwiązałam kontrakt.

To teraz jest Pani bezrobotna?

Renata: - Dawniej koszykarce w ciąży płacono przynajmniej średnią krajową. Teraz się z nią żegnają. Takie czasy.

To z czego żyjecie?

Przemek: - Prowadzę z tatą sklep motoryzacyjny. Dzięki temu mam z czego utrzymać rodzinę.

Nie martwił się Pan, że żona tak ciężko trenuje, ostro walczy o piłkę?

Renata: - Dwa razy nawet polała się krew i trzeba było szyć twarz. Miałam też kontuzje kostek.

Przemek: - Na początku chodziłem na mecze. Przestałem, bo nie mogłem znieść niegrzecznych, wręcz chamskich odzywek trenera do koszykarek. Już go nie ma. Gdybym powiedział wtedy, co myślę o takim zachowaniu, żona mogłaby mieć kłopoty. Dlatego przestałem przychodzić na mecze.

Renata: - Nie chciałam sprowokować sytuacji, by Przemkowi puściły nerwy.

Można pogodzić wychowywanie dzieci z koszykówką i prowadzeniem domu?

Renata: - Pomagają nam nasi rodzice. Gdy wyjeżdżałam na zgrupowania lub mecze, zabierali dzieci do siebie. Do Chełma pojechałam z córkami i teściową. Potem zastąpiła ją moja mama. Zawsze możemy liczyć na pomoc rodziców. W prowadzeniu ogrodu pomagają nam nawet dziadkowie.

Kto u Was sprząta?

Renata: - Oboje. W sobotę dzielimy się pracą i sprzątamy dom. To przecież 130 metrów. Jest co robić.

Na zakupy też chodzicie razem?

Przemek: - Nie lubię marketów, kolejek do kasy.

Renata: - To moja rola. Ja opłacam wszystkie rachunki. Zresztą Przemek pracuje do osiemnastej, nie miałby na to czasu.

Mąż robi wyrzuty, gdy kupuje Pani kolejną bluzkę?

Renata: - Wręcz odwrotnie. On doradza mi co kupić, bo ja jestem niezdecydowana. Często mówi z wyrzutem: „Czemu sobie tego nie kupiłaś?”.

Gdzie spotyka się idealną kobietę, idealnego faceta?

Renata: - To ja go sobie wypatrzyłam na boisku. Mieliśmy wtedy po szesnaście lat. On grał w piłkę we Włókniarzu, ja byłam koszykarką Włókniarza. Był moim pierwszym chłopakiem i tak już zostało do dziś. Jesteśmy dziesięć lat po ślubie.



***
Renata Piestrzyńska jest skrzydłową, ma 182 cm wzrostu. Grała we Włókniarzu Pabianice, MTK Pabianice, PZU Polfa, a ostatni sezon w AZS Meblotap Chełm. Z pabianickim zespołem 4 razy zdobyła mistrzostwo Polski. Brąz wywalczyła w mistrzostwach Europy juniorek i mistrzostwach świata juniorek. W mistrzostwach Europy seniorek zajęła 4. miejsce. Przemysław Piestrzyński prowadzi sklep motoryzacyjny przy ul. Kopernika.