Paliła się kamienica na ul. Partyzanckiej 41. Pożar wybuchł około 22.00 na poddaszu budynku. Strażaków wezwała lokatorka. Kobieta oglądała telewizję. Nagle straciła sygnał. Wyszła przed dom i zauważyła, że budynek się pali.

Zajął się dach. Strażacy ewakuowali mieszkańców - 11 osób. Pośród nich było 4-miesięczne dziecko. Nikomu nic się nie stało.

- Jedną rodzinę umieściliśmy w hotelu, bo nie mieli gdzie przenocować - mówi prezydent Grzegorz Mackiewicz. - Pozostali poszli do znajomych albo rodziny.

Do płonącej kamienicy zadysponowano 9 wozów straży, 4 JRG i 5 OSP. Z ogniem walczyło w sumie 45 strażaków. Musieli pracować w aparatach ochrony dróg oddechowych. Ogień udało się szybko opanować, później strażacy rozebrali nadpaloną konstrukcję dachu i sprawdzili, czy nie ma zarzewi gnia.

Na miejscu pracowało też pogotowie energetyczne, Straż Miejska, straż gminna i policja.

Policja na czas akcji zamknęła ulicę. Samochody były kierowane objazdami.
Prawdopodobnie przyczyną pożaru była awaria (utrata izolacji) instalacji elektrycznej na klatce schodowej. Po godz. 23.00 służby włączyły prąd w ulicy i na posesji.

Opalone są krokwie na poddaszu. W dachu budynku jest dziura.