ad

W czwartek o godz. 10.00 dyżurny straży pożarnej dostał zgłoszenie o pożarze w szpitalu. Od zgłaszającej – pielęgniarki oddziałowej urologii dowiedział się, że wszędzie jest dużo dymu. Personel medyczny ewakuował chorych na internę, po drugiej stronie korytarza.

Dyżurny wysłał na miejsce 19 wozów bojowych, około 100 strażaków zawodowców i ochotników. Akcją dowodził brygadier Paweł Karasiński.

Na VI piętro strażacy weszli schodami. Ze względu na zadymienie, mieli aparaty ochrony dróg oddechowych. Nie  znaleźli tu źródła ognia. Było piętro wyżej.

– Paliło się w maszynowni dźwigu. Pożar wybuchł wskutek zatarcia się mechanizmu windy – mówi Szymon Giza ze straży pożarnej.

Podczas ewakuacji okazało się, że interna nie jest w stanie przyjąć pacjentów z urologii. Trzeba ich było ewakuować dalej. Ordynator interny przygotowywał także swoich pacjentów do ewentualnej ewakuacji.

Brygadier Karasiński zarządził ewakuację poszkodowanych na zewnątrz budynku klatką schodową. Padł kolejny rozkaz - podanie wody na maszynownię z drabiny rozstawionej na dziedzińcu szpitala.

Tymczasem Karasiński dostał wiadomość, że wśród pacjentów urologii wybuchła panika i kilkoro z nich doznało obrażeń. 

Kolejne wozy i strażacy dojeżdżali na miejsce zdarzenia. Dowódca podzielił strefy działania na strefę działania gaśniczego oraz działania ratowniczego (zaopatrzenie poszkodowanych). Ich dowódcami byli st. aspirant Krzysztof Jarczyński i st. asp. Paweł Orłowski. Koordynację działań medycznych podjął lekarz ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.

Tymczasem w  budynku wynajmowanym przez  obcą firmę  doszło do uszkodzenia instalacji chłodniczej wykorzystującej amoniak. Pracownik, próbując „zatamować” wyciek gazu, doznał zatrucia. Na dodatek wiatr wiejący w stronę ogrodów działkowych stwarzał zagrożenie dla działkowiczów. Strażacy zastosowali kurtynę wodną, która zapobiegła rozprzestrzenianiu się zagrożenia.

Dowódca wyznaczył trzeci odcinek ratownictwa chemicznego. Jego dowódcą został mł. kapitan Cezary Parada. Dyżurny wezwał Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Chemicznego.

Kapitan Parada wprowadził ratowników w strefę niebezpieczną. Mieli na sobie chemiczne ubrania gazoszczelne. Ewakuowali poszkodowanego i uszczelnili uszkodzoną instalację. Poszkodowanego przenieśli na Szpitalny Oddział Ratunkowy.

– Akcja gaśnicza trwała około dwóch godzin – dodaje Szymon Giza. – Wszystkich uratowaliśmy. Nie było strat. To były  ćwiczenia.