W szkołach wrze. Dyrektorzy w piątek dostali rozkaz, by nie płacić za godziny nadliczbowe i zastępstwa. Takie zaciskanie pasa obowiązuje także gimnazja, przedszkola i inne miejskie placówki.

– Mamy oszczędzać, a z drugiej strony nakazuje się nam odśnieżyć dachy szkół. Jak mamy za to zapłacić, bo woźny nie może tego sam zrobić – głowią się dyrektorzy podstawówek.

W Gimnazjum nr 3 miesięcznie nauczyciele mają około 220 godzin nadliczbowych i zastępstw. Za godzinę dostają od 17 do 24 złotych, w zależności od stopnia zawodowego.

– Kosztują szkołę 7.000 złotych brutto miesięcznie – wylicza Włodzimierz Stanek, dyrektor Gimnazjum nr 3. – Gimnastykuję się teraz, jak zapewnić uczniom opiekę przez cały dzień pobytu w szkole i wykonanie programu nauczania.

Rozżaleni są nauczyciele. Już nawet nie wspominają o przyrzeczonych przez prezydenta nagrodach dla belfrów z okazji Dnia Nauczyciela. Teraz, przed samymi świętami dostaną po kieszeniach.

– Ja zarabiam 1.500 złotych miesięcznie – mówi młoda polonistka. – 200 złotych miesięcznie dostawałam za nadgodziny. Teraz nie mogę wziąć nawet dnia wolnego na dziecko. Dyrekcja zakazała, bo nie ma pieniędzy, by zapłacić koleżance, która za mnie „odrobi” lekcje.

Dlaczego tak się stało?

– Z powodu złej sytuacji finansowej miasta – tłumaczy Waldemar Boryń, naczelnik Wydziału Edukacji w Urzędzie Miejskim. - Cięcia dotyczą tylko zastępstw.