Rekordzistką jest kobieta skazana za kradzeż złomu: rur wodociągowych i torów kolejowych. Sąd "wlepił" jej aż 10 miesięcy przymusowych robót. Co miesiąc musi pracować 30 godzin.

- Tylko że do tej pory się nie zgłosiła - mówi Halina Bakus, szefowa Miejskiego Zakładu Pogrzebowego.

Jeszcze większe zdumienie pracowników cmentarza komunalnego wywołał mężczyzna, którego sąd skazał za… nielegalny handel zniczami przed cmentarzem. Dziki konkurent miał odpracować 20 godzin. Jednak długo migał się od roboty, więc sąd zamienił mu karę na miesiąc aresztu.

Z trzydziestki skazańców oddanych ostatnio do dyspozycji Haliny Bakus, do pracy stawiło się jedenastu.

- Powinni być tanią siłą roboczą, ale są utrapieniem - twierdzi szefowa cmentarza komunalnego. - Nie boją się, że wylecą z pracy, dlatego trzeba pilnować, by wykonywali zadania i nie pili alkoholu.

Praca przymusowa ma być karą długą i uciążliwą. Dlatego sąd skazuje na 20-40 godzin robót w miesiącu. Wtedy nawet ci skazańcy, którzy pracują zawodowo mogą "odfajkować" wyrok.

- Ale z reguły przychodzą w ostatniej chwili. Chcą w kilka dni odpracować całą karę. A ja przez nich nie mogę zaplanować roboty - skarży się Halina Bakus.

Na szczęście cmentarz to ponad 14 hektarów gruntu. Zawsze jest tu coś do roboty. Skazańcy zamiatają alejki, zbierają śmieci, grabią i pielą trawniki.

Za jakie grzechy muszą to robić?

- Głównie za zaległości w płaceniu alimentów. Nawet kobiety za to do nas trafiają - mówi Halina Bakus.

Ale zdarzają się też skazani za cięższe przestępstwa. Jeden z przymusowych robotników dostał 20 godzin (miesiąc) za kradzież telefonu komórkowego. Dużo wyższy wyrok usłyszał mężczyzna, który groził śmiercią sąsiadce.

- Bardzo solidnie u nas pracował - chwali krewkiego pabianiczanina szefowa cmentarza.

Na "zsyłkę" narażeni są też kierowcy, którzy łamią przepisy ruchu drogowego. Tak, jak pewien mieszkaniec naszego miasta, który nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i spowodował wypadek. Sąd wlepił mu aż 8 miesięcy po 20 godzin.

Zanim skazańcy chwycą za grabie lub miotły, muszą przejść badania lekarskie i szkolenie BHP.

- A to niestety kosztuje - mówi Halina Bakus.

Za zbadanie jednego skazańca szefowa cmentarza płaci aż 50 zł. Jeśli lekarz zleci dodatkowe badania (a to się zdarza) kwota rośnie do niemal 100 zł. Do tego dochodzą opłaty za obowiązkowe ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, napoje, rękawice ochronne.

- Ich praca nie zwraca kosztów, które muszę ponieść, by oni mogli odpracować karę - mówi Bakusowa.