Impreza charytatywna „Złombol” rozpoczęła się w sobotni poranek, 10 sierpnia. Wszystkie załogi wystartowały z katowickiego Spodka. Pabianicką skodę pożegnaliśmy już w piątek. Czteroosobowa drużyna teamu Kurak Skoda Gang (Krystian Witczak, Michał Kacalak, Sebastian Staniaszek,Dawid Pietrasiak) zaprezentowała wyremontowany własnoręcznie samochód na parkingu Kauflanda. 24-letnia skoda prezentowała się świetnie. Załadowana po brzegi wyruszyła z Pabianic. Zadanie przed nią było bardzo trudne. Musiała dowieźć załogę do oddalonego o 2.800 km przylądka Nordkaap, najbardziej wysuniętego na północ krańca Europy. To najdłuższy dystans w historii tego rajdu. Do mety auta dotarły szóstego dnia, czyli w czwartek. Przez całą drogę pabianiczanie byli zdani sami na siebie. Ewentualne usterki musieli naprawić własnoręcznie.

Złombol to impreza charytatywna. Nie ma żadnych nagród, a za noclegi, opłaty drogowe i posiłki uczestnicy płacili z własnej kieszeni. Nie liczyło się więc zwycięstwo, ale sam udział w rajdzie. Dochód z wpisowego (minimum 1.000 zł od załogi) w całości będzie przekazany na śląskie domy dziecka. Uczestnicy rajdu musieli pokonać wyznaczoną trasę samochodami z epoki PRL-u. Nasza ekipa pojechała wiśniową skodą 120L z 1989 roku. Pracowali nad nią prawie pół roku. Roboty było sporo.

- Wymieniliśmy zawieszenie, połataliśmy podłogę. Trzeba było wymienić olej i hamulce – wylicza Krystian.

Potrzebny był też gruntowny remont silnika. Wszystko zrobili własnymi siłami, dłubiąc w samochodzie po pracy.

Mimo ogromu pracy skoda dała się we znaki. Po drodze pabianiczanie kilkakrotnie zmagali się z awariami.

Samochód w sumie w obie strony pokona 7.000 km. Pabianiczanie odwiedzili Laponię, musieli przeprawić się przez tundrę, zobaczyli Morze Barentsa i wioskę św. Mikołaja. W planach mieli też wizytę w wiosce Muminków.