ad

Wizyta Magdy Gessler w pabianickiej restauracji dobiegła końca. Sławna restauratorka niczym tornado (szybko i sprawnie) odmieniła oblicze baru z domowymi obiadami. Rosół z ręcznie robionym makaronem zastąpiła zupa serowa z grzanką z musem marchwiowym i imbirem, a „Niebo w gębie i na talerzu” zmieniło się w „Latającego Johana”. Teraz zasmakujemy tu prawdziwej Holandii. Bo właśnie z krainy wiatraków pochodzi właściciel restauracji – Paul Deelman.

Ekipa „Kuchennych Rewolucji” gościła w Pabianicach od wtorku. W piątek w lokalu przy Jutrzkowickiej 49 odbyła się finałowa kolacja. Zaproszonych na nią było 24 gości. Zaserwowano im na przystawkę holenderską sałatkę ze śledziem na liściu sałaty. Później posmakowali właśnie zupy serowej oraz cielęciny. Zwieńczeniem całości był deser – pierożki z serem i pomarańczą, skropione śmietaną.

- Zupa jest obłędna. Podane dania były naprawdę rewelacyjne – przyznaje pabianiczanin, który był jednym z zaproszonych gości. - Wróciłem tu, by jeszcze raz tego spróbować.

Klientom, którzy w sobotę odwiedzili restaurację już po rewolucji, bardzo spodobała się również zmiana wystroju wnętrza.

- Jest pięknie. Cieszę się, że mieszkam tak blisko i będę mogła tu teraz zaglądać częściej – mówi mieszkanka ul. Jutrzkowickiej.

Teraz przed właścicielami „Latającego Joahana” mnóstwo pracy. Zmiany, które wprowadzili do menu, wiążą się też ze zmianą produktów.

- Staramy się, żeby ceny dań u nas się nie zmieniły – zapewnia Paul Deelman.

Za 4 tygodnie Magda Gessler tu wróci i sprawdzi, czy wszystko w lokalu idzie zgodnie z jej wizją.

Odcinek "Kuchennych Rewolucji" z udziałem pabianiczan zostanie wyemitowany w ostatnim tygodniu października.