Cytrynowe landrynki

Kwaskowy smak landrynek do dziś pamięta ksiądz prałat Jan Szuba - proboszcz parafii św. Mateusza.

- Były owinięte w szeleszczące papierki - wspomina. - Ojciec zawsze miał je w kieszeniach. Gdy wracał z pracy w Starostwie, ja i rodzeństwo siadaliśmy mu na kolanach i obieraliśmy ze słodyczy. Czasem były pomarańcze.

Proboszcz za słodyczami nie przepada, ale dopuściłby się grzechu kłamstwa, gdyby twierdził, że ich nie lubi.

- Nie jestem łakomczuchem - zaznacza. - Lubię ciasto drożdżowe z kruszonką i drożdżowe bułeczki ze śliwkami. Mogą być z rabarbarem.

Z czasów dzieciństwa spędzonego na wschodnich kresach Polski pamięta smak bab wielkanocnych.

- Im bardziej baba wykipiała z formy, tym była lepsza - wspomina.

W domu Szubów do świąt wielkanocnych przygotowywano się bardzo starannie.

- Była kiełbasa i szynka własnej roboty - wspomina ksiądz Jan. - Oprócz bab i drożdżowca z kruszonką piekły się mazurki i pierniki na ciemnym miodzie.


Krówka dla Ali

Rysunek krasuli z podniesionym ogonem zdobił papierek, w który był ulubiony cukierek Ali Dopart. Kiedy Ala szła do szkoły, mama wsypywała do jej tornistra garść mlecznych krówek.

- Przypominała, żebym poczęstowała koleżanki - wspomina emerytowana kustosz pabianickiego muzeum.

Krówki wciąż są jej ulubionymi cukierkami.

- Nie wiem, co bardziej mi się w nich podobało - zastanawia się. - Może obrazek na opakowaniu? Na obrazku była brązowa krówka z ogromnymi oczami i podniesionym ogonem. A może smak?

Krówki z dzieciństwa nie ciągnęły się. Były kruche, trzaskały pod zębami, a na języku rozpływała się mleczna rozkosz. Z krówkami mogła konkurować tylko chałwa.

- Była w niebieskim papierku - wspomina pani Alicja. - Ten rarytas mama wydzielała mnie i siostrze małymi porcjami.

W szkole średniej Alicja przepadała za trójkątnymi czekoladowymi wafelkami prince polo.
Wiele lat później dla dorosłej córki pani Łucja Dopart robiła imieninowe torty.

- To były wafle przekładane masą czekoladową gęsto nadziewaną orzechami i rodzynkami - zachwyca się Alicja.

Tym przysmakiem zajadali się koledzy z muzeum.


Gorzki reżim

Czekoladową dietę miał Hieronim Ratajski - zapaśnik Pabianickiego Towarzystwa Cyklistów.

- Przed zawodami, gdy trzeba było zbić wagę, żywiłem się gorzką czekoladą - wspomina. - Przez osiem lat zawodniczej kariery trwał taki reżim.

Hirek obiecywał sobie, że gdy wreszcie skończy z mocowaniem się na macie, tęgo podje. Nie będzie sobie żałował niczego.

- I tak zrobiłem - dodaje. - Efekty widać… Niestety.

Dwa zapachy z dzieciństwa dzisiejszy wiceprezydent Pabianic wymienia jednym tchem: szynka z kością i chleb z piekarni Nowakowskiego.

Hirek miał wtedy 12 lat, mieszkał z rodzicami w domu przy Rzgowskiej. Chleb z piekarni Nowakowskich był sławny w całym mieście.

Na przełomie lat 50. i 60. mięso i wędliny pabianiczanie zdobywali sobie tylko znanymi sposobami.

- Rodzice mieli tak zwane dojścia. Od gospodarzy z Woli Zaradzyńskiej kupowali surową wieprzową szynkę z kością - wspomina. - Mama ją peklowała, gotowała i wędziła. Szynka pięknie pachniała na świątecznym stole. Była różowiutka, soczysta, z obrąbkiem białego tłuszczyku. Wyśmienita!


Pożuć Kaczora Donalda

Karmelowy smak kulistego lizaka, zwanego kodżakiem zapamiętała z dzieciństwa Renata Piestrzyńska, koszykarka Polfy.

- Moja mama kupowała je w sklepie spożywczym "Pabianka" przy Moniuszki, w pobliżu pierwszego liceum - wspomina.

Był początek lat 80. Na sklepowych półkach stał tylko ocet.

- Ale w środy były dostawy tak zwanej drobnicy: herbaty, kakao, mleka w proszku, zapachów do ciast i moich ulubionych kodżaków - opowiada Renata. - Mama musiała stać wiele godzin w kolejce, żeby zdobyć te skarby.

Przysmakiem z tamtych czasów była też guma z Kaczorem Donaldem.

- W każdej był mały komiks ze śmiesznymi przygodami bohaterów bajek Disneya. Zbierałam je - wspomina.

Renata do dziś pamięta także oranżadę w foliowych workach. Najlepsza była czerwona, o smaku landrynek.

- Mieszkaliśmy przy Wileńskiej, a w pobliżu, na Niecałej stał warzywniak "U Rybaka" - opowiada skrzydłowa Polfy. - To był najlepiej zaopatrzony sklep w Pabianicach. Kolorową oranżadę kupowałyśmy z koleżankami po drodze z podstawówki.