Uchodziły za symbol snobizmu i luksusu. Uważano, że uprawianie ich udaje się tylko w kosztownych szklarniach, na których budowę stać jedynie najzamożniejszych. Tymczasem storczyki można hodować w zwykłym mieszkaniu. Dowiodła tego Dorota Fijałkowska - nauczycielka matematyki z Zespołu Szkół nr 2 w Pabianicach.

Pani Dorota hoduje storczyki w mieszkaniu na drugim piętrze bloku przy ul. Zamkowej. Ma kilkadziesiąt gatunków. Kwiaty zajmują witrynę w kuchennym oknie, stoją w małej szklarni na parapecie w pokoju córki Oli, wiszą na balkonie i dwumetrowym kwietniku w pokoju stołowym.

Zaczynają kwitnąć w lutym, gdy rośliny za oknem jeszcze śpią w najlepsze.

- Nigdy nie liczyłam, ile ich jest - śmieje się drobna brunetka. - Ostatniego podarował mi mąż przed kilkoma dniami. Uznał, że bardziej opłaca się kupować mi storczyki, choć kosztują 30 zł, niż bukiet róż. Róże szybciej więdną, a storczyki cieszą latami.

Egzotycznymi roślinami pani Dorota interesuje się od dwudziestu lat, hoduje je od ośmiu. Pierwszego storczyka kupiła w kwiaciarni, ale zmarniał, bo nie umiała fachowo go pielęgnować. Teraz potrafi dużo więcej.

- Storczyki lubią rozproszone światło, stałą temperaturę i wilgotność - tłumaczy.

Korzenie storczyków nie tkwią w ziemi. Rosną na podłożu z mieszanki mchu, torfu, węgla drzewnego, łupin fistaszków, uschłych bukowych liści i kory drzew.

- Można zrezygnować z doniczek - mówi Dorota Fijałkowska. - Storczyki da się hodować przywiązane do kawałka kory. Są też takie, które trzeba zawiesić u sufitu w metalowym koszyku, bo kwiaty wypuszczają od dołu.

Storczyki rosną także na działce państwa Fijałkowskich przy kościele św. Maksymiliana Kolbego.

- W Polsce są też dzikie storczyki. Nie tak okazałe jak te z ciepłych krajów, ale pod ochroną - tłumaczy pani Dorota.

Te, które rosną w ogródku, pani Dorota uratowała spod łopat robotników kopiących fundamenty domu.