Prezydent Grzegorz Mackiewicz przyjechał dziś do Komendy Powiatowej Straży Pożarnej, by podziękować zmianie służbowej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej, która jako pierwsza zjawiła się na miejscu tragedii. To oni z narażeniem życia wyciągali spod gruzów rannych. Podczas uroczystości podziękowania otrzymali: młodszy kapitan Cezary Parada, młodszy aspirant Marcin Doliwa, młodszy aspirant Konrad Korzeniowski, młodszy ogniomistrz Grzegorz Sadowski, sekcyjny Piotr Morzyszek, młodszy aspirant Robert Manios, starszy ogniomistrz Sławomir Zdziebłowski, starszy sekcyjny Krzysztof Wiśniewski, młodszy ogniomistrz Łukasz Zieliński, sekcyjny Dawid Cholewa, sekcyjny Jakub Tybura, sekcyjny Mieszko Angiel, sekcyjny Jan Perek oraz dowódca - brygadier Paweł Karasiński.
 
- Dziękuję wam za to, co robicie. Dziękuję wam za to, że zawsze jesteście pierwsi na miejscu, gdy potrzebujemy waszej pomocy - powiedział prezydent Grzegorz Mackiewicz.
 
Oprócz dyplomów był też kosz słodyczy dla całej zmiany.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W nocy z 16 na 17 kwietnia wybuchł gaz w kamienicy przy ul. Bagatela 2. Minutę po północy na miejscu są już strażacy. Przystawiają drabinę do okna na piętrze od ulicy.
 
- Część z nas wchodzi po niej do środka. Druga grupa biegnie do klatki schodowej. Jest mocno zasypana gruzem, ale da się wejść na piętro – mówi strażak.
 
Na miejsce katastrofy dociera jako pierwsza dociera cała zmiana służbowa Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej: młodszy kapitan Cezary Parada, młodszy aspirant Marcin Doliwa, młodszy aspirant Konrad Korzeniowski, młodszy ogniomistrz Grzegorz Sadowski, sekcyjny Piotr Morzyszek, młodszy aspirant Robert Manios, starszy ogniomistrz Sławomir Zdziebłowski, starszy sekcyjny Krzysztof Wiśniewski, młodszy ogniomistrz Łukasz Zieliński, sekcyjny Dawid Cholewa, sekcyjny Jakub Tybura, sekcyjny Mieszko Angiel, sekcyjny Jan Perek. 
 
Każdy strażak ma latarkę przy hełmie i dodatkową w mankiecie. W ich świetle widzą, że gruba ściana przewróciła się na osobę z długimi włosami, leżącą na łóżku. Ostrożnie zdejmują z niej kawałki gruzu. 
 
- Wygląda to tak, jakby w głowę wbiła się jej metalowa suszarka od naczyń – mówi strażak.
 
Odgruzowują cegła po cegle. Ulga, bo suszarka jest obok, nie przebiła skóry głowy.
 
Chwilę później trafiają na drugą osobę.
 
- Zobaczyliśmy piętę, która wystawała spod gruzu – mówi strażak.
 
To drugi ranny. Leży na łóżku obok mężczyzny z rozbitą głową. Jest mocno przysypany ogromnymi kawałkami gruzu. Ratuje go jedynie pierzyna, którą miał naciągniętą na głowę.
Na tych dwóch mężczyzn przewróciła się ściana nośna. Była gruba na ponad 60 centymetrów.
 
Mężczyzna ma szczęście, bo jeden z głazów nad jego głową tworzy wolną przestrzeń i ma czym oddychać. W innym przypadku już dawno by się udusił.
 
Strażacy transportują na górę nosze typu deska. Powoli i bardzo ostrożnie układają na nich rannych.
 
W kilkanaście minut od rozpoczęcia akcji na miejsce przyjeżdża brygadier Paweł Karasiński. Przejmuje dowodzenie.
 
- W tym momencie już wszyscy lokatorzy są ewakuowani – mówi.
 
Nie udaje się od razu odłączyć prądu. Dopiero pogotowie energetyczne odcina dopływ na słupie. Bez prądu zostają dwie kamienice.
 
Rozpoczynają się przeszukiwania. 
 
- Jedna grupa odgruzowuje samochody na podwórku, a druga mieszkanie. Szukamy rannych – mówi strażak.
 
Dzielą mieszkanie na sektory i ręcznie, metr po metrze, przerzucają cegły. Nikt nie mówi strażakom i policjantom, co mają robić. Jedni pomagają drugim.
 
- Ci policjanci, którzy byli na górze, wiedzieli co robić. Dobrze się współpracowało – przyznaje strażak.
 
Dla bezpieczeństwa strażacy odłączają akumulatory w samochodach.
 
Mija trochę czasu, nim z Łodzi przyjeżdża Specjalistyczna Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza. Przywozi drewno i buduje na miejscu stemple. Po co? Po to, żeby zabezpieczyć przed zawaleniem niestabilną konstrukcję budynku. Dzięki temu stropy nie runą. Razem z nimi są dwa psy, które z przewodnikami przeszukują teren gruzowiska. 
 
- Te psy wyszkolone są do wyszukiwania pod gruzami tylko osób żywych. Strażacy mają też specjalistyczny sprzęt. Jest tachimetr, który kontroluje stabilność gruzowiska, a w razie potrzeby uruchamia alarm, by ostrzec ratowników – tłumaczy bryg. Karasiński.
 
Ani rannych, ani nie żywych już nie znajdują pod gruzami kamienicy. W akcji na Bagatela było 75 strażaków i 40 policjantów.
 
 
W czwartek prezydent spotka się z policjantami, którzy byli pierwsi na miejscu wybuchu i wręczy im podziękowania. Otrzymają je: aspirant Michał Traczyk, starszy sierżant Robert Klichowicz, aspirant sztabowy Mariusz Werbelski, sierżant Wojciech Lalek, sierżant sztabowy Marcin Mirowski, sierżant sztabowy Arkadiusz Frątczak, aspirant Witold Mękarski, sierżant Patryk Sikora, sierżant sztabowy Tomasz Pacześ, komisarz Sławomir Kłos.