Piątek, godzina 10.00. W Wydziale Komunikacji przy Starostwie Powiatowym jest cicho jak makiem zasiał. To jednak pozorny spokój. Przy stolikach siedzi kilkanaście osób. Mają zrezygnowane, zmęczone twarze.

- Nie mam już siły się denerwować. Ślęczę tu od wczoraj - skarży się mężczyzna w skórzanej kamizelce, który za chwilę podejdzie do okienka. - Wziąłem dzień urlopu, ale to nie wystarczyło. Wieczorem zadzwoniłem do szefa, że biorę drugi. Całe szczęście, że jest wyrozumiały.

- Wzięłam wolne, żeby zarejestrować samochód - mówi kobieta w eleganckim kostiumie. - Ale już wiem, że będę musiała spędzić tu dwa dni. Przyszłam o ósmej rano. Okazało się, że to za późno.

Przy stoliku, gdzie siedzi najwięcej osób, leży mała kartka z nazwiskami. Co chwilę ktoś do niej podchodzi i skrupulatnie coś sprawdza.

- To lista kolejkowa - mówi mężczyzna w średnim wieku z plikiem dokumentów w dłoni. - Całkiem jak za komuny przed sklepem mięsnym albo meblowym.

Żeby zarejestrować samochódm, trzeba mieć żelazne nerwy i anielską cierpliwość. Lawina aut, jaką pabianiczanie sprowadzają z Unii Europejskiej, spowodowała, że nie da się tego zrobić od ręki.

- Dlatego stworzyliśmy tę listę. Kto się na nią nie wpisze, nie podejdzie do okienka - mówi Adam Mikołajczyk z Bugaju.

Pierwsi petenci pojawiają się przed drzwiami Wydziału Komunikacji o... północy. To jedyny sposób, żeby być w czubie listy.

- Ja przyszedłem o drugiej nad ranem. Byłem siedemnasty - mówi Adam Dobrowolski, który rejestruje opla świeżo sprowadzonego z Niemiec.

Największy tłok jest około 8.00 - chwilę przed otwarciem urzędu. Potem część petentów znika.

- Ale nie można wyjść na dłużej niż pół godziny. Bo trzeba pilnować miejsca w kolejce - mówi Adam Dobrowolski.

Kto przyjdzie zbyt późno, ryzykuje, że nie zdąży zarejestrować auta w jeden dzień. Ale miejsca w kolejce nie traci. Lista przechodzi na następny ranek.

- Trzeba jej pilnować, żeby rano nie zrobili nowej - mówi mężczyzna w skórzanej kamizelce.

Dyżur zaczyna się około godziny 20.00.

- Stoi się w trzyosobowych grupkach. Warta trwa dwie godziny. Potem przychodzą zmiennicy - opowiada Adam Więcławski, który po dwóch dniach stania zarejestrował forda sierrę. - Noce są zimne, ale da się wytrzymać. Na szczęście, zawsze ktoś ma samochód.

Ci, którym brak cierpliwości, a nie brak pieniędzy nie muszą sami stać w kolejce. Na ławce przed urzędem siedzi kilku "zawodowych" staczy. Można ich wynająć za 100-200 zł. Tyle biorą za dzień stania w kolejce.