31 października, parę minut po godzinie 17.00. Autobus linii „265” powinien o godz. 17.13 odjechać spod SDH-u w stronę Pawlikowic. Pasażerowie czekają. O godz. 17.20 autobus pojawia się, ale... na przystanku po drugiej stronie. Już ma 13-minutowe spóźnienie. Jedzie na krańcówkę przy ul Sikorskiego. I co robi kierowca? Robi sobie przerwę. Wyjeżdża z krańcówki dopiero o 18.10, czyli na następny kurs.

- Ceny biletów podnieśli, ale niestety nie ma to odbicia w jakości usług - mówi pasażerka - Każdy rozumie spóźnienie, bo są korki, ale żeby kierowca rezygnował sobie z kursu - to jest nie do pomyślenia.