ad
Stoisko Germanos z telefonami komórkowymi w Hypernovej "obrobili" zawodowcy. Do napadu dobrze się przygotowali. Najpierw obserwowali stoisko i zwyczaje sprzedawców. Wiedzieli, że nie ma tam kamer podglądających klientów. Potem dokładnie zmierzyli odległość od stoiska do głównych drzwi supermarketu. Było im to potrzebne, bo do sklepu zamierzali wejść przez dach. W nocy wycięli w nim dziurę i weszli na strych. Potem piłą do metalu wycięli drugą dziurę w suficie. Przez wąski otwór do środka wślizgnął się tylko jeden. Nie wziął pokrowców, ładowarek i gadżetów komórkowych. Przez dziurę w suficie podał wspólnikom 40 telefonów komórkowych za 15.000 zł, 160 kuponów doładowujących "Tak-Tak" za 3.000 zł i gotówkę - 1.700 zł. Uciekł też przez dziurę w dachu.

- Właśnie mieliśmy kilka dostaw, więc wzięli to, co Era ma najnowszego w ofercie: telefony marki Nokia, Siemens, Sagan i Motorola - wylicza ekspedientka.

Ochroniarze pilnujący hipermarketu twierdzą, że niczego nie słyszeli. W nocy stoiska Hypernovej od "Germanosa" oddziela nieprzejrzysta, antywłamaniowa roleta.


Z gazem i pistoletem

19-letni złodziej też bacznie obserwował ekspedientki sklepu Pretty Girl przy ul. Zamkowej - swoje przyszłe ofiary. Kiedy o godz. 19.00 zamknęły sklep, czyhał w ciemnym korytarzu. Postraszył kobiety pistoletem i zażądał pieniędzy. Przerażone oddały mu utarg - 1.000 zł. Złodziej wpadł w ręce policjantów 8 kwietnia. Ma na sumieniu 4 napady na ekspedientki w Łodzi i Pabianicach. Ukradł 10.000 zł.

Nie ryzykowali również pracownicy stacji benzynowej przy ul. Łaskiej, gdy napadli na nich dwaj bandyci w kominiarkach z bronią w ręku. Oddali to, co mieli - 2.500 zł i aparat fotograficzny.

Ciężko przeżyła napad ekspedientka jubilera przy ul. Szewskiej. Długo płakała porażona gazem, którym złodziej prysnął jej w oczy. Ze sklepu skradł 2 złote pierścionki z brylantami za 8.000 zł.

- Bandzior to był młody przystojny 30-latek - mówi sierżant Andrzej Baczyński z pabianickiej policji. - Wszedł do jubilera, kiedy nie było klientów.

Złoczyńca zachowywał się tak, jakby chciał kupić pierścionek z brylantem. Poprosił ekspedientkę, by dwa pierścionki z kolekcji założyła na palce. Gdy to zrobiła, wyciągnął pojemnik z gazem i ściągnął pierścionki z palców "zagazowanej" dziewczyny.


Działają w grupach

Grupa złodziei weszła w południe do sklepu z firankami przy ul. Łaskiej. Młodej, elegancko ubranej kobiecie towarzyszył mężczyzna. Udawali małżeństwo, które chce kupić firanki. Drugi mężczyzna oglądał karnisze, a trzeci - poduszki i kołdry.

- Trzy ekspedientki, które były w sklepie odciągnęli od kasy. Zadawali bardzo konkretne pytania, jakby byli prawdziwymi klientami - opowiada właścicielka. - Jeden z nich zaczął hałasować karniszami i skupił na sobie uwagę ekspedientek. Chyba wtedy otworzyli szufladę z pieniędzmi, bo zaraz potem szybciutko opuścili sklep.

Z kasy ukradli 450 zł.


Fałszywe opiekunki

Podobne metody mają złodzieje mieszkaniowi. Opowiadają "legendę", która odwraca uwagę gospodarzy. Złodziejki to najczęściej kobiety, które udają pracownice opieki społecznej.

- Są zadbane i grzeczne - opowiada policjant. - Obiecują starszym ludziom pomoc w załatwieniu zasiłku.

Jedna oszustka zajmuje gospodynię pisaniem długiego podania o pieniądze, druga - plądruje mieszkanie. Tak zniknęła renta 80-letniej pani Władysławy z osiedla Piaski.


IV piętro to dla nich bedka

- Nie można powiedzieć, by najbardziej narażone na włamania były mieszkania na parterze bloków. Równie niebezpiecznie jest na wyższych piętrach - mówi sierżant.

W styczniu z mieszkania na IV piętrze przy ul. Podleśnej ukradziono sprzet rtv, komputer, pieniądze i biżuterię. Łupy warte były 50.000 zł. Złodzieje najpierw weszli na dach, stamtąd zeskoczyli na balkon i wypchnęli drzwi.


Kradną na skrzyżowaniach

Kiedy przed sygnalizatorem zatrzymywało się auto, złodzieje tłukli boczną szybę i kradli torbę z przedniego fotela. Grasowali na skrzyżowaniu ulic Nawrockiego i Grota-Roweckiego. Policja schwytała ich w lutym.

Szajka wpadła, bo jeden ze świadków pojechał za autem, którym uciekali. Z telefonu komórkowego zawiadomił policję. 21-letni Krzysztof S., 20-letni Marcin Z., 23-letni Łukasz C. i 21-letni Dominik S. stanęli przed sądem, ale zostali zwolnieni po wpłaceniu kaucji.


***
540 kradzieży zanotowała pabianicka policja w 2002 roku