W Urzędzie Miejskim pracuje od 31 miesięcy. W tym czasie jego "praca" kosztowała miasto ponad 130.000 zł (licząc pensje, podatki i składki na ubezpieczenie społeczne). Aż tyle zapłaciliśmy za podpisanie kilkudziesięciu dokumentów i wykonanie kilkuset telefonów.

- Wynagradzają mnie przede wszystkim za myślenie i realizację zadania, którego się podjąłem - spokojnie mówi Jerzy Grabarz.

Grabarza, działacza pabianickiego SLD, sprowadził do Urzędu Miejskiego prezydent Paweł Winiarski (też SLD). Grabarz był wtedy zastępcą dyrektora szpitala do spraw techniczno-administracyjnych. W ratuszu dostał posadę głównego specjalisty od utylizacji śmieci. Mimo że z wykształcenia jest inżynierem włókiennictwa.

- Skończyłem podyplomowe studia w zakresie organizacji zarządzania. Jestem dobrym menedżerem. Mogę tak powiedzieć, analizując moją dotychczasową pracę zawodową - broni się Jerzy Grabarz.

Pracę w ratuszu zaczął w lutym 2002 r.

- Miał być odpowiedzialny za stworzenie spółki zajmującej się utylizacją śmieci - wspomina Leszek Maliński, wtedy Przewodniczący Rady Miasta, dziś radny miejski.

Spółka (z udziałem warszawskiej firmy Finesco) powstała kilka miesięcy później. Jej szefowie mieli przygotować projekt budowy w Pabianicach spalarni śmieci według technologii fińskiej. Chcieli ze śmieci produkować paliwo do ogrzewania mieszkań. Grabarz został prezesem zarządu spółki.

Jesienią 2002 r. po wyborach samorządowych zmieniły się władze Pabianic. Projekt budowy spalarni według technologii fińskiej upadł. Niedługo później ze spółki wycofali się warszawianie.

- Teraz spółka jest martwa - mówi Wojciech Janczyk, rzecznik prezydenta Pabianic. - Jej zlikwidowanie wiąże się ze sporymi kosztami. Poza tym szkoda byłoby ją zamknąć, bo do pomysłu przetwarzania śmieci zamierzamy wrócić. Spółka prawie nic nie kosztuje. Pieniądze wydajemy jedynie na rozmowy telefoniczne pana Grabarza.

Z takim poglądem nie zgadza się część radnych, w tym Leszek Maliński.

- Spółka nie działa, więc nie bardzo wiem, co pan Grabarz ma do roboty. Nie widzę powodu, dla którego miasto miałoby go zatrudniać i płacić wysoką pensję - mówi.

Zarząd Miasta broni Grabarza.

- Są spore szanse, że pieniądze na zakład utylizacji odpadów dostaniemy z Unii Europejskiej. Pomoże nam też Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Do spółki wejdzie Eko-Region - prężna firma zajmująca się wywozem śmieci. Pan Grabarz musi przygotować potrzebne dokumenty - mówi Marek Błoch, prezydent Pabianic.

Henryk Ratajski, radny miejski i ojciec projektu budowy spalarni, też nie ma wątpliwości, że Jerzy Grabarz jest potrzebny.

- Przygotowanie dokumentacji to pracochłonne zajęcie. Cały czas trzeba trzymać rękę na pulsie. To setki spotkań w Warszawie, tysiące telefonów - mówi.

Jednak po chwili dodaje:

- Może rzeczywiście Grabarz jest teraz trochę niewykorzystany. Ale to kiedy ruszy z robotą, zależy od władz miasta.

Sam Jerzy Grabarz czuje się potrzebny.

- Mam funkcję i zamierzam ją wypełnić - mówi. - Realizuję decyzje władz miasta. Niebawem zostaną uruchomione odpowiednie procedury, wtedy przystąpię do działania.