ad
Solidne firmy wyprowadzają się z Pabianic. Wywożą maszyny, a wraz z nimi stanowiska pracy. Wolą robić interesy w sąsiednim Rzgowie i Ksawerowie.

Pabianic nie ma na mapach wielkich koncernów, które będą inwestować w Polsce. Dlaczego?

- Tutaj władze nie pomogą i trzeba dać w łapę - z goryczą wyznał jeden z odchodzących przedsiębiorców.

Do Pabianic chcą tylko hipermarkety, których nie powstrzyma sam diabeł.


Ucieczka

Kolejne władze Pabianic martwiły się tylko firmami upadającymi. Gdy stara fabryka dogorywała, w pośpiechu umarzano jej długi. W tym czasie uciekły firmy dobrze prosperujące.

Aflopa, uważana za pabianicką, jest nią coraz mniej. Fabrykę leków ma w Rzgowie. Najwięcej pieniędzy "wpakowała" ostatnio w Ksawerów, gdzie zbudowała kolejną linię produkcyjną.

O wyprowadzce z Pabianic myśli Hartmann - niemiecki koncern robiący środki opatrunkowe. W Pabianicach ma magazyny i prowadzi zakład opieki zdrowotnej. Szefowie firmy na razie nie chcą komentować przyczyn odejścia z Pabianic.


Byle nie w ruinach

O przeniesieniu maszyn do Łodzi myślą szefowie spółki Reynders Etiketten Polska - założonej przez Belgów. Od kilku lat spółka produkuje w budynku PRiB-u. Robi samoprzylepne etykiety.

- Planujemy rozbudowę parku maszyn. W Pabianicach ciężko znaleźć obiekt w dobrym stanie technicznym, w miarę reprezentacyjny, do którego moglibyśmy przenieść zakład - mówi Werner Serwy, główny menedżer spółki.

Firmy zagraniczne nie są zainteresowane kupowaniem zrujnowanych budynków i placów. Przerażają je formalności. Wolą dzierżawić. Ale w Pabianicach nie bardzo jest co. Ruiny po Pamoteksie? To bardzo kosztowne i bardzo niepewne.

- Płaciłem czynsz i wszystkie rachunki, a i tak Zakład Energetyczny chciał mi odciąć prąd - mówi właściciel fabryki okien urządzonej w budynku Pamoteksu.


Tylko łupią

Szefowie kilkunastu spośród 50 firm transportowych zarejestrowanych w Pabianicach miesiąc temu zapowiadali, że wyniosą się z miasta.

- Podatek od ciężarówek, jaki ustalili urzędnicy, jest straszliwie wysoki. Nie jesteśmy w stanie na niego zarobić - mówił Andrzej Majewski, szef Związku Pracodawców Transportu Drogowego. - Taniej jest w Dobroniu czy Łasku.

Władze Pabianic od wielu lat nie prowadzą żadnej strategii gospodarczej. Ustalając podatki i opłaty, kierują się zabójczą zasadą: czym wyższe, tym lepsze. Od właścicieli ciężarówek żądają morderczych podatków, nie dając im w zamian nawet jednego porządnego parkingu.


Dać "w łapę"

Jedyną i głośną strategią władz Pabianic była walka z hipermarketami. Skończyła się kompletną klapą. Dziś Pabianice są jednym z tych nielicznych miast w Polsce, gdzie potężny kompleks marketów zbudowano w samym centrum. Hipersklepów nie brakuje także na obrzeżach miasta. Kolejne się budują.

Z jednej strony władze obrażają się na hipermarkety, a z drugiej mają w nosie drobnych kupców. Od lat kwiaciarki z legalnego targowiska przy ul. Ewangelickiej nie mogą się doprosić hydrantu z wodą i szaletu.

- Jak się ma znajomości albo daje w łapę, to urzędnicy są do rany przyłóż - powiedział nam jeden z prezesów dużej spółki.

Legendy krążą o przeszkodach, jakie musieli pokonać właściciele mikrobusów wożących pabianiczan do Łodzi. Urzędników nie obchodziło, że pasażerowie mają dość brudnych, dziurawych i niepunktualnych autobusów PKS.

- Daliśmy w łapę, ale dali nam spokój na krótko. Teraz się znowu czepiają - żalili się radnemu właściciele firmy transportowej.

- Zdążyłam się zorientować, że w Pabianicach jest bardzo duża szara strefa - mówi Beata Siekacz, dyrektor Hypernovej.


Bez sensu

Kolejne władze Pabianic nie próbują zmienić fatalnego wizerunku miasta.

- Klimat dla biznesu jest tu mniej więcej taki, jak na Antarktydzie - uważa Jacek Lis z pabianickiej firmy doradczej.

Na oficjalnej stronie internetowej Pabianic inwestor znajdzie tylko informacje o paru działkach, które może kupić. Nie dowie się, gdzie te działki są. Gdy w Urzędzie Wojewódzkim zapyta o Pabianice, powiedzą mu, że obok jest strefa ekonomiczna w Ksawerowie, gdzie warto inwestować. Pabianic nie polecają.

W zdumienie wprawi inwestora wiadomość, że w rozkręcaniu interesów w Pabianicach pomoże mu… Fundacja Rozwoju Gminy Zelów. To ona wspiera przedsiębiorców przychodzących do Urzędu Miejskiego przy Zamkowej.

Jeśli inwestor zdecyduje się przyjechać, to nie daj Boże pociągiem. Przywita go obsikany i zrujnowany dworzec PKP. Ten widok rozwieje wszelkie wątpliwości.


***
Jak się robi interes w Pabianicach
mówi Werner Serwy *

- Tu jest jak w sklepie papierniczym. Wszystko wymaga przebrnięcia przez stos papierów i dużej cierpliwości do długich procedur. Muszę przyznać, że ja spotykam się z przychylnością urzędników.
Jestem zadowolony z polskich pracowników, którzy szybko się uczą. Najtrudniej wpoić im zasadę, że jeżeli coś robią, to muszą to robić bardzo dobrze. Jeżeli mają robić tylko dobrze, to niech lepiej nic nie robią. Na Zachodzie nazywamy to świadomością jakości.

* dyrektor spółki Reynders Etiketten Polska dwa lata temu przyjechał do Pabianic z żoną, dwójką kilkumiesięcznych bliźniaków i 3-letnią córeczką. Wyremontował zapuszczony budynek PRIB-u przy ul. Orlej. Wstawił nowoczesne maszyny, na których rocznie drukuje 180 mln samoprzylepnych etykiet. Przyjeżdżają po nie do Pabianic klienci z całej Europy.