Aż czterdziestu naszych hodowców gołębi pocztowych było na Międzynarodowej Wystawie w Katowicach. Wszyscy należą do pabianickiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych.
- Gdyby to runęło w południe, to zginęłyby setki ludzi. My też - mówi Młynarczyk. - Na szczęście, to już była końcówka wystawy.
O godz. 17.00 pan Bogdan opuścił halę. Wsiadł do samochodu i wyruszył w drogę do Pabianic. Razem z nim wyszedł Józef Klata. Pojechał do hotelu. Miał tam czekać na Zdzisława Śpiewaka.
- Że runęło, dowiedziałem się jak już byłem na trasie. Nie wróciłem się. Zaczęli do mnie dzwonić koledzy i rodzina. Sprawdzali, czy żyję. Tam zginął mój przyjaciel z Warszawy - opowiada Młynarczyk.
Klata dopiero w hotelu usłyszał o tragedii. Wrócił. Zamiast hali, zobaczył rumowisko. Chciał pomagać ratować kolegów, ale strażacy i policja nie wpuszczali nikogo. W nocy wrócił do Pabianic.
W chwili zawalenia się dachu, w hali był Zdzisław Śpiewak. Zatrzymał się przed orkiestrą, która umilała zwiedzanie wystawy. Zasłuchał się. To mu uratowało życie.
- Odwróciłem się i zobaczyłem jak dach spada na moich kolegów, stoiska z gołębiami, ludzi zwiedzających wystawę - opowiada pan Zdzisław. - Do hali wpadł śnieg. Lała się woda. Byłem całkowicie przemoczony.
Ludzi ogarnęła panika. Pabianiczanin z kilkoma mężczyznami złapali butle z gazem i wybili dziurę w zamkniętych na klucz drzwiach ewakuacyjnych. Tak wydostali się na zewnątrz budynku.
- W ciągu kilku minut zamarzło na mnie ubranie, wokół krzyczeli ludzie, przyjechały karetki - dodaje. - Byłem w szoku.
Zamiast do hotelu, gdzie umówił się z prezesem Klatą, pojechał prosto do Pabianic.
- Mąż nie ma komórki, więc cały czas dzwoniłam do prezesa Klaty. A on mi mówił, że mąż nie wrócił do hotelu, że został w hali. Myślałam, że nie żyje - opowiada Alicja Śpiewak.
Przed północą drzwi ich mieszkania się otworzyły i w progu stanął pan Zdzisław.
- Jak go zobaczyłam, to kamień spadł mi z serca - opowiada żona.
W zawalonej hali zostały najlepsze pabianickie gołębie - Młynarczyk zawiózł tam 6 championów. Cztery wróciły już z Katowic do gołębnika w Hermanowie na własnych skrzydłach. Gołębie Śpiewaka były w klatkach, w hali obok. Wszystkie przywiózł do Pabianic.
- Nie spałem całą noc. Za każdym razem jak o tym opowiadam ściska mnie za gardło - wzrusza się Śpiewak. - Uciekając zraniłem się w rękę. W nogę uderzyła mnie spadająca belka. Cudem przeżyłem.
***
W sobotę o godz. 17.15 zawalił się dach jednego z pawilonów na terenie Międzynarodowych Targów w Katowicach. Na dachu była 50-centymetrowa warstwa lodu i śniegu. Zginęło przynajmniej 67 osób, ponad 140 jest rannych.
Komentarze do artykułu: Uszli z życiem
Nasi internauci napisali 0 komentarzy