ad

W sobotę po godz. 14.00 dyżurny otrzymał zgłoszenie o 77-letniej pacjentce, która samowolnie oddaliła się z pabianickiego szpitala. Kobieta miała być w tym dniu wypisana z oddziału chirurgicznego do domu. Przed przybyciem rodziny wyszła z sali. Kiedy przyjechali krewni, 77-latki nie było. Przeszukano budynek szpitala, ale kobiety nie znaleziono.

– Powiadomiono policję – mówi Adam Marczak, kierownik działu administracji i marketingu PCM.

Dyżurny natychmiast podał komunikat do podległych patroli. Załogi przeczesywały przyległy do szpitala teren, sprawdzały główne ciągi komunikacyjne, rozpytywały przechodniów, czy nie widzieli kobiety. Nikt jednak nie zauważył 77-latki.

– Przed godziną 15.00 dyżurny odebrał zgłoszenie od kierowcy jadącego trasą S-14 o kobiecie idącej w piżamie w kierunku Zduńskiej Woli – informuje kom. Joanna Szczęsna z pabianickiej policji. – Zanim jednak policyjny patrol dojechał na miejsce, kobietą zaopiekowały się siostry zakonne. Odwiozły 77-latkę do miejsca zamieszkania.

Jak to możliwe, żeby kobieta wyszła ze szpitala przez nikogo niezauważona?

– Pacjentka przebywała na oddziale otwartym – mówi Adam Marczak. – Nikt nie zabrania wychodzić pacjentom z sal na korytarz, do parku czy do sklepiku. Jest swoboda poruszania się. Jedyny zamknięty oddział w PCM to oddział psychiatryczny.