Do Hurghady - słynnego kurortu na wschodzie Egiptu, miss Pabianic pojechała w nagrodę. Spędziła tydzień na bajecznym wybrzeżu Morza Czerwonego. Mieszkała na pierwszym piętrze hotelu Hilton.

- Z okna rozpościerał się fantastyczny widok - opowiada Małgosia. - Dookoła były baseny z błękitną wodą. Wyglądały jak z folderów biur podróży.

Ale pobyt w Egipcie nie był wycieczką krajoznawczą. Najpiękniejsza pabianiczanka pojechała na konkurs piękności Fotomodels Poland 2005.

Miała 22 rywalki - piękne dziewczyny z Bydgoszczy, Gdańska, Częstochowy, Białegostoku… Wszystkie, oprócz Małgosi, przeszły eliminacje i półfinały. Zanim wyjechały do Egiptu, trenowały na dwutygodniowym zgrupowaniu w Zegrzu.

- Dzięki temu miały nade mną przewagę. Znały układy choreograficzne, wiedziały jak się poruszać, mówić i uśmiechać - mówi miss Pabianic.

Dziewczyny wstawały bladym świtem.

- O ósmej było śniadanie, godzinę wcześniej pobudka. Żeby dłużej pospać, rezygnowałyśmy z pierwszego posiłku - opowiada Małgosia.

Po śniadaniu pędziły na zajęcia z tańca. Godzinami szlifowały układy choreograficzne.

- To była koszmarna harówa. Trenowałyśmy do dwudziestej pierwszej z krótkimi przerwami na jedzenie - wspomina nasza miss.

Finał Fotomodels Poland 2005 zaplanowano na środę 7 grudnia. Scenę oraz miejsca dla widowni i jurorów organizatorzy ustawili na plaży. Dziewczyny walczyły o osiem szarf. Zwyciężczyni, oprócz korony, miała dostać czek na 15.000 dolarów.

Kandydatki aż cztery razy wychodziły na scenę. Pokazywały się w obcisłych strojach ze skóry, sukniach wieczorowych warszawskiej projektantki Niny Nowak, kostiumach kąpielowych i tunikach ozdobionych egipskimi motywami. Przerwy były urozmaicone występami tancerek brzucha i egipskich zespołów ludowych.

- Werdykt jury nie był niespodzianką. Wygrała faworytka, Asia Paszko z Białegostoku. Ona ma na koncie już osiem tytułów miss z różnych konkursów - opowiada miss Pabianic.

Były też przyjemniejsze chwile. Jeden dzień Małgosia i reszta dziewczyn spędziły na ... (wyspie szczęścia). Gwoździem programu był wypad na rafę koralową.

- Jest przepiękna. A do tego wszędzie pływają ławice wielokolorowych rybek - zachwyca się miss Pabianic.

Potem pojechały na safari po pustyni.

- Wieźli nas autami terenowymi, ale można było dosiąść wielbłąda. Ja nie miałam odwagi… - przyznaje Małgosia.

Powrót do Pabianic (9 grudnia) był szokiem.

- Tydzień wystarczył, by przywyknąć do słońca i letnich temperatur. Polska z zimnem i siąpiącym deszczem wydała mi się taka szara - mówi najpiękniejsza pabianiczanka.