- Ściganie się na motocyklach to spełnienie marzeń z mojego dzieciństwa - tak Zbigniew Grabarz tłumaczy, dlaczego tapla się w błocie, wącha spaliny i z rozkoszą słucha ryku silników.

Pasją zaraził synów: Łukasza i Przemka. Razem zbudowali tor motocrossowy na działce pod Piątkowiskiem.

- Trzeba go jeszcze wykończyć, ale już przypomina tory wyścigowe dla zawodowców - mówi Grabarz, właściciel sklepów Ferrum.


Tyrali nawet w niedziele

Tor ma prawie 2 kilometry i kilka stromych podjazdów. Grabarze budowali go przez trzy lata. Zwieźli kilkadziesiąt wywrotek piasku i gliny.

- Sypaliśmy z tego podjazdy - opowiada Zbigniew Grabarz. - Wysokie bandy na łukach wyjeździli synowie kołami motorów. Spędzaliśmy tu niemal każdą sobotę i niedzielę.

Aby robota szła wartko, tata i synowie kupili spychacz na gąsienicach, koparkę i wywrotkę.


Jak zawodowcy

Łukasz Grabarz ma 22 lata. Na motorach ściga się od podstawówki. Gdy skończył 17 lat, zdał egzamin i dostał wymarzoną licencję zawodowego motocyklisty. Jest "jeźdźcem" Zjednoczonych Stryków. Startuje na motorze yamaha YZ o mocy 40 koni mechanicznych. W sezonie "wyjeżdża" ponad 2.000 litrów benzyny. Jego największy sukces to 12. miejsce w crossowych mistrzostwach Polski.

Młodszy brat Łukasza - Przemek, ma dopiero 16 lat i już nie może się doczekać licencji motocyklisty. Trenuje na mniejszym motorze - suzuki (18 KM). W garażu stoi też czterokołowa yamaha quad. To ulubiona maszyna Grabarza seniora.


Trzeba mieć kasę i refleks

Motocross jest sportem dla zamożnych. Dobrej klasy motocykl kosztuje 20.000-30.000 zł. Kolorowe kombinezony motocyklistów to wydatek 500-600 zł. Są bardzo wytrzymałe, bo szyte z nowoczesnych "oddychających" tkanin. Rynsztunku dopełniają: buty (1.000-1.500 zł) i kask (około 1.500 zł).

- Ale ważniejsze są: opanowanie, refleks i trening - uważa Zbigniew Grabarz. - Na torze nawet najmniejszy błąd może skończyć się groźnym upadkiem.