Na misję do Afryki wyjechał w 1987 roku. Z własnej woli.
- Było nas stu, młodych kapłanów z Polski – wspomina. – Każdy dostał krzyż od Ojca Świętego Jana Pawła II.
Zair wskazali mu przełożeni.
- To kraj na równiku, zasobny w bogactwa naturalne, ale okrutnie biedny – opowiada ksiądz Bartkiewicz. - Słońce praży od szóstej rano do szóstej wieczorem. W południe nie da się żyć. Deszcz pada 2-3 razy w tygodniu.
Był jedynym Polakiem na misji prowadzonej przez Belgów i Austriaków ze Zgromadzenia Misjonarzy Najświętszego Serca Jezusowego w diecezjach Jalifafu i Bekela. Przez osiem i pół roku starał się być księdzem, nauczycielem, medykiem, budowniczym.
- Kiedyś tubylcy poprosili mnie, bym zbudował most – wspomina. – Gdy powiedziałem, że nie umiem, bardzo się zdziwili. Jak to, biały człowiek może czegoś nie umieć?! No i budowałem ten most.
Misjonarz z Polski miał pod opieką wsie w promieniu 180 kilometrów od kościoła. W każdej był katechista. On pomagał księdzu, przygotowywał do chrztu, uczył ministrantów.
- Gdy wychodziłem w teren, trwało to dwa, trzy tygodnie – wspomina misjonarz. - Miałem rower i własne nogi. Czasem czółno.
Nauczył się języka tubylców. Jadł to, co oni, spał w ich chatach lub pod daszkiem skleconym z gałęzi i strzępu plandeki.
- Było miękko, bo na ziemi leżała metrowa warstwa opadłych liści – opowiada. – W tych liściach bywały gniazda węży.
Dlatego nogawki piżamy starannie zawiązywał.
- Raz nie zrobiłem tego i obudziło mnie łaskotanie w pięty, a potem ból – mówi. - Coś mnie podjadało.
O przyjeździe misjonarza powiadamiały bębny tam-tam. Ich dźwięki niosło na odległość aż 300 km – od wioski do wioski.
Nasz ksiądz był honorowym gościem w ubogich domach wiernych. Dostawał drewnianą pryczę w głównej izbie bez okien. Domownicy spali w mniejszych izbach, ułożeni ciasno jak sardynki w puszce.
- Próby wietrzenia albo wychodzenia przed chatkę kończyły się rabanem – opowiada. – Miejscowi wierzą, że nocą duchy uprowadzają ludzi. Okna musiały być zamknięte.
Próbował wioskowej kuchni.
- Jadłem sałatkę z zielonych listków wyglądających jak szpinak ze skwareczkami.
Nie miał pojęcia, że „skwareczki” były pieczonymi robakami, które dzieciaki zbierały pod drzewami.
- Jada się raz dziennie - wspomina. - Dorośli pracują w dżungli do wieczora. Potem matka gotuje posiłek. Raz mężczyźni upolowali słonia. Była uczta dla całej wsi.
Misjonarze pokazywali wieśniakom jak założyć przydomowy ogródek i poletko. Rozdawali ziarna ryżu i soi.
- Niestety, ryż przed zbiorami wyjadły ptaki. A soję zjedli głodni wieśniacy. Nawet nie próbowali jej posiać – opowiada.
Księża sprowadzili piły i zbudowali stolarnię.
- Miejscowi robili piękne rzeczy z drewna - opowiada misjonarz. – Potem wymieniali je towar za towar. Nic im nie zostawało…
Dzieciaki w Zairze są głodne, ale chętnie słuchają starszych. Chodzą do szkoły oddalonej o 15 km. Na lekcjach są skupione, podczas przerw nie biegają.
- Bo oszczędzają siły – dodaje misjonarz.
Z urlopu w Polsce ksiądz Kazimierz wracał do Zairu objuczony prezentami.
- W plecaku mieściło się dziesięć futbolówek bez powietrza. W walizkach przemycałem zegarki dla moich katechistów – wspomina. – Byli z nich dumni. Prezentowali zegarki, pozując do zdjęć.
Bywało, że czuł się samotny, zwłaszcza podczas Bożego Narodzenia. Dlatego zabrał z Polski obraz Czarnej Madonny. Ten obraz bardzo się spodobał czarnym wiernym.
Podczas świąt ksiądz chciał odwiedzić znajomego, mieszkającego „zaledwie” 500 km od misji. Choć zwykle jeździł rowerem, tym razem wybrał się terenowym jeepem. Uzbierał dwie beczki paliwa i wyruszył. Z duszą na ramieniu.
- Tam nie ma dróg, nie ma mostów – opowiada. - Przez rzeki przerzucono dwie kładki z bambusów. Trzeba nie lada kierowcy, by utrzymać na nich koła samochodu.
Po latach wrócił do Polski, choć nie chciał.
- Sytuacja była groźna – tłumaczy. - Po wyjeździe kolonistów wybuchła rebelia. Plemiona walczyły o władzę.
Żołnierze przychodzili nocą. Wiązali ręce, grozili bronią. W końcu po białych przysłano samolot. Musieli się spakować. Był rok 1997.
- Do dziś śni mi się Afryka. Chciałbym tam wrócić – marzy misjonarz.