ad
Klienci gazowni próbują udowodnić, że zarzuty są wyssane z palca. Wynajęli łódzkiego adwokata Jarosława Szczepaniaka.

- Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury, że gazownia chce wyłudzić od nas od 2 do 22 tysięcy złotych - tłumaczy mecenas. - Sprawa jest do wygrania. Gdyby było inaczej, nie podjąłbym się jej.

Oskarżeni założą też stowarzyszenie ochrony użytkowników gazu.

- Po to, by w przyszłości inni poszkodowani przez gazownię mieli gdzie przyjść po pomoc - dodaje Szczepaniak.

Mazowiecka Spółka Gazownicza nie ma zamiaru odpuścić. Złożyła pozwy w sądzie cywilnym. Domaga się spłaty należności.

- Racja jest po naszej stronie. Jesteśmy dobrej myśli. Do tej pory sąd rozstrzygał sprawy na naszą korzyść - mówi Waldemar Fortuna, rzecznik prasowy gazowni.

Pozwani zapowiadają, że się nie dadzą.

- Choćbym dwadzieścia lat miał się z nimi procesować, nie zapłacę ani grosza! Jestem niewinny! - denerwuje się Krzysztof Krawczyk z Ksawerowa, lekarz pabianickiego pogotowia.

Zaczęło się dwa lata temu, gdy gazownia wymieniała stare liczniki.

- Najpierw przyszła do mnie ekipa z Pabianic - opowiada doktor Krawczyk. - Wpuściłem ich. Przez chwilę kręcili się przy gazomierzu. Stwierdzili, że jednak nic nie będą wymieniać.

Druga brygada, tym razem z Łodzi, zjawiła się dwa tygodnie później. Monterzy założyli nowy licznik. Stary zabrali. Wkrótce Krawczykowie dostali zawiadomienie, że stary licznik będzie poddany ekspertyzie. Gazownia wyznaczyła datę i godzinę.

- Nie pojechałem. Myślałem, że to zwyczajna formalność. Nie grzebałem przy gazomierzu, byłem więc spokojny - opowiada lekarz.

Po kilku dniach doktor Krawczyk odebrał kolejne pismo. Tym razem gazownia zarzuciła mu kradzież gazu. Wezwała do zapłacenia kary… prawie 7.000 zł.

- Twierdzili, że wymieniłem plomby na liczniku - opowiada lekarz.

W podobnej sytuacji znalazło się blisko 200 mieszkańców Pabianic i Ksawerowa.

- Przez wiele lat płaciłem za gaz inkasentowi - opowiada Andrzej Szmytka z Pabianic. - Nigdy nie zauważył żadnych nieprawidłowości. A tu nagle oskarżyli mnie o kradzież gazu.

Szmytka wysłał stertę odwołań. Zgromadził grubą tekę dokumentów, rachunków.

- Nie zamierzam płacić. Jestem niewinny. Mówią, że z gazownią jeszcze nikt nie wygrał, ale ja nie dam się zastraszyć - zapowiada.

Sąd na razie odroczył rozprawę przeciwko klientom Mazowieckiego Zakładu Gazowniczego. Nakazał gazowni ujawnić, kto z jej pracowników dostaje premię za złapanie złodzieja gazu. Chce też poznać wysokość tej premii. Poszkodowani wierzą, że to dobry znak.