Razem z Wojtkiem - siatkarzem Avii Świdnik, śmierć ponieśli jego koledzy z boiska Łukasz Jałoza i Jakub Zagaja oraz kierowca busa.

Wojciech Trawczyński przyszedł do Avii przed rozpoczęciem tego sezonu. Wcześniej grał w Skrze Bełchatów.

- Razem trenowaliśmy w Bełchatowie. To był wspaniały człowiek - mówi Tomasz Mudzo. - Inteligentny, bezkonfliktowy, świetny facet. Za tydzień mieliśmy grać przeciwko sobie.

- Rzadko spotyka się takich ludzi jak Wojtek - wspomina Jacek Stępiński z warsztatu samochodowego przy ul. Bocznej. - Był niezwykle grzeczny, uprzejmy i bardzo inteligentny. Rozmawialiśmy o sporcie, gdy przyjeżdżał naprawiać cinquecento. Miał tak wiele planów na przyszłość i takie ogromne możliwości. To straszna strata.

Zespół Avii wracał dwoma busami z meczu pierwszoligowej serii B z Międzyrzecza w województwie lubuskim. Tuż po sobotnim spotkaniu z Orłem Międzyrzecz, siatkarze zjedli kolację i wyruszyli do Świdnika. Niebieski volkswagen bus jechał w ulewnym deszczu, wiał porywisty wiatr. Nagle na drogę spadł gruby konar. Pędzący z prędkością 120 km/h bus nie miał szans na wyhamowanie.

- Kierowca najprawdopodobniej chciał ominąć leżącą na drodze gałąź - mówi Agnieszka Pawlak z lubelskiej policji. - Wykonał gwałtowny manewr. Padał deszcz, droga była mokra i śliska. Skończyło się tragicznie.

Bus wbił się w jadącego z przeciwka tira na litewskich numerach. Siatkarze spali.

- To stało się tak nagle, że nie zdążyłem nic zrobić - opowiadał policji kierowca tira. - Bus po uderzeniu odbił się od mojego samochodu i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Ja wyhamowałem dużo dalej. Tak wielkiej tragedii jeszcze nie widziałem. Volkswagen został zmiażdżony jak puszka. Zderzenie było tak ogromne, że silnik wpadł do środka pojazdu.

Trzech pozostałych pasażerów busa jest w szpitalu. Są w ciężkim stanie.

- Dwóch walczy o życie - mówi Krzysztof Michalski, prezes klubu. - W najgorszym stanie jest Grzesiek Brzozowiec. Przeszedł dwie operacje, w tym trepanacje czaszki. Trzeci ranny, Łukasz Maziak, ma złamaną kość udową i uraz biodra.

Burmistrz Świdnika ogłosił jednodniową żałobę i opuścił do połowy flagę na urzędzie. W kościołach księża prosili o modlitwę za tragicznie zmarłych i o zdrowie dla rannych. W niedzielę i poniedziałek przed siedzibą klubu gromadzili się kibice. Na ścianie hali zawieszono fotografie zmarłych siatkarzy. Na betonowych schodach złożono klubową koszulkę. Tutaj mieszkańcy Świdnika składają kwiaty i wieńce. Zapalili setki zniczy.

- Pojedziemy do Pabianic na pogrzeb Wojtka - zapewnia Sebastian Sobczak ze Skry Bełchatów. - Przyjadą jego przyjaciele i kibice.


***
Wojtek Trawczyński urodził się w Piasecznie. W Pabianicach mieszkał od 12 lat. Grał w Wifemie Łódź i Skrze Bełchatów. Był środkowym. Potrafił wyskoczyć do bloku na 3 metry 16 centymetrów. Żeby ściąć piłkę skakał jeszcze wyżej - 3 metry 38 centymetrów. W Pabianicach brał udział w rozgrywkach siatkówki amatorskiej.