ad
W sobotę na oddziale chirurgicznym pabianickiego szpitala rozegrał się dramat. O godzinie 13.45 na salę chorych wtargnął chłopak z nożem kuchennym w ręce. Rozejrzał się, podszedł do łóżka jednego z chorych i ugodził w szyję śpiącego mężczyznę. Chwilę później spokojnie wyszedł na korytarz i zbiegł po schodach. O tej porze w szpitalu było wiele osób odwiedzających chorych. Ale nikt nie zatrzymywał bandyty.

- Byłem zszokowany - opowiada pacjent z sąsiedniego łóżka. - Myślałem, że do sali wszedł ktoś z rodziny. To taki nieduży chłopak był...

Rannego pacjenta obudził ostry ból. Na szyi poczuł ciepłą krew. Podniósł alarm. Natychmiast przybiegły pielęgniarki i lekarz. Ranę oczyszczono i zszyto. Na szczęście, okazała się niegroźna.

- Zawieziono mnie do szpitala w Łodzi na badania specjalistyczne laryngologiczne - opowiada zraniony pacjent, 34-letni Robert Ł. - Do tej pory mam zmieniony głos.

I szeptem dodaje:

- Boję się o życie - mówi. - Ten sam chłopak pobił mnie w piątek kijem bejsbolowym.

Oprócz świeżej rany na szyi Robert Ł. ma dwie spore rany na głowie. To ślady po kiju. Ma też kilka szwów.

- Dopóki on jest na wolności, nie czuję się bezpiecznie - mówi.

W sobotę przed salą, w której leżał Robert Ł., czuwał policjant. Z posterunku zszedł po godzinie 18.00. O tej porze policjanci z sekcji do spraw nieletnich schwytali nożownika. Jest nim 14-letni (dopiero w październiku skończy 15 lat) Artur S.

Jak się dowiedziało Życie Pabianic, Artur S. w szkole sprawiał kłopoty wychowawcze. Ma na sumieniu rozboje i kradzieże.

Dlaczego 14-latek chciał zabić?

- Mści się na mnie - domyśla się Robert Ł. - Kiedyś molestowałem go, ale już za to odpokutowałem. Siedziałem trzy lata w więzieniu. Przeszedłem terapię, mam kuratora. Wyszedłem w 2005 roku.

Robert Ł. wie, że skrzywdził Artura.

- Wychowałem się w domu dziecka, gdzie mnie molestowali. Dlatego i ja to robiłem - tłumaczy. - Artur w zemście wybija szyby w oknach mieszkania mojej ciotki. Ostatnio zrobił to w ubiegłym tygodniu.

W piątek wieczorem Robert Ł. próbował tekturą zabezpieczyć wybite okna. Wtedy zjawił się Artur z kumplem. Robert Ł. dostał w głowę grubym kijem. Zalał się krwią. Sąsiedzi wezwali pogotowie i policję.

Nazajutrz chłopak przyszedł do szpitala, by dokończyć zemsty.

Zatrzymany 14-letni Artur S. od soboty jest w policyjnej izbie dziecka. Wczoraj w południe przywieziono go do sądu w Pabianicach. Stanął przed sędzią z wydziału do spraw rodzinnych i nieletnich. Tłumaczył się.

Za popełnione przestępstwa grozi mu jedynie poprawczak. Może siedzieć w nim 7 lat - dopóki nie ukończy 21 lat. Potem wyjdzie na wolność.


***
Jak grasował pedofil

W 2002 roku Artur miał 9 lat i chodził do "trzynastki". Przed tą szkołą grasował pedofil Robert Ł. Wykorzystywał chłopców, których spotykał przed budynkiem i na okolicznych podwórkach. Pedofil łatwo nawiązywał kontakty. Wybierał chłopców z ubogich domów. Obiecywał im pieniądze. Niektórzy prosili o papierosy. Żadnego z chłopców pedofil nie zmuszał, by szli z nim za stadion PTC. Robili to dobrowolnie, bo chcieli dostać pieniądze. Dostawali 8-15 zł. Kupowali za nie słodycze, napoje.

We wrześniu 2002 roku przestępstwa Roberta Ł. wyszły na jaw, gdy do policji zgłosiła się matka jednego z wykorzystywanych chłopców.

Robert Ł. przyznał się do winy. Został skazany na 3 lata więzienia.