Pukają do drzwi mieszkań i pytają, czy można umyć podłogę albo wytrzepać dywan (za 10 zł). Wstają o drugiej rano, żeby na rynku przypilnować rolnikowi przyczepy z kapustą (za 4 zł). Dająw gazetach bezpłatne ogłoszenia:"Wyczyszczę nagrobek na cmentarzu" (za 15 zł), "Wyprowadzę psa" (za 5 zł), "Pomogę w przeprowadzce" (za 20 zł). Tak próbują radzić sobie pabianiczanie, na których spadło nieszczęście utraty pracy.

TAK JEST W POWIECIE PABIANICKIM
Spośród prawie 8.000 zarejestrowanych bezrobotnych 6.000 nie ma już prawa do zasiłku.

Hanna (lat 40, bez zawodu, mąż szuka prac dorywczych, przeważnie bezskutecznie) po chleb chodzi do sklepu Irena przy Zamkowej. Wczorajszy, czerstwy, kosztuje o połowę mniej. Z supermarketu Champion przynosi kostki smalcu po 1,50 zł sztuka. Z garści cebuli i kostki smalcu zrobi kolację dla dwojga dzieci, męża i siebie. Czasami dzieci prowadzi do Championa na świeże owoce. Gdy jest promocja z degustacją, pozwalają zjeść po pół kiwi albo mandarynki.

- Na szczęście dzieciaki jedzą w szkole darmowe obiady. Ja nie muszę - dodaje.

Tak sobie radzą
70 proc. bezrobotnych utrzymuje się z dorywczych prac. Co 5. przyznaje, że ma co jeść tylko dlatego, że kradnie, oszukuje lub żebrze. Co 7. - wyprzedaje dorobek życia (auta, działki rekreacyjne, meble, biżuterię, nawet telewizoryi pralki). Tak ustalili ankieterzy Centrum Badania Opinii Społecznej.
- Pieniądze na jedzenie mamy dzięki babci, z którą mieszkamy- wyznaje Bożena (lat 31, matka dwojga dzieci, żona bezrobotnego nastawiacza maszyn). - Żyjemy z jej emerytury (650 zł miesięcznie).

Marek (lat 22, po zawodówce, mieszka z rodzicami, którzy też nie mają pracy) co trzy dni wywozi wory ze ścinkami do kontenerów stojących przy blokach. Za każdy taki transport dostaje 25 zł. Taką pracę u znajomego właściciela szwalni załatwił mu kolega.

- Kiedyś załapałem się na rozbieranie szopy i komórek. Miałem robotę na dwa tygodnie. Razem z kolegą dostaliśmy 500 zł na dwóch - wspomina.

W szwalni dorabia też Bożena(lat 38, od trzech lat na bezrobociu, samotnie wychowuje dwie córki). Sprząta tam w każdą sobotę. Szefowie płacą jej 50 zł. Co drugi tydzień robi gruntowne porządki w ich domu (za 40 zł).

- Jest mi ciężko, bo mam chory kręgosłup, ale pomaga mi starsza córka - mówi.

"Tłuste" sezony

Zimą odgarniają śnieg przed prywatnymi domami (za 10-40 zł). Wiosną przekopują ogródki, porządkują działki, przycinają drzewka (dniówka to 30-50 zł). Przed 1 listopada myją pomniki na cmentarzach. Dostają 60 zł (za pojedynczy nagrobek) lub 120 (za podwójny).

- Wielu moich rówieśników żyje z roznoszenia ulotek. Za sztukę szefowie sklepów lub firm płacą 5-6 groszy - wylicza Arek (lat 20, wykształcenie podstawowe). - W trzy godziny potrafię roznieść tysiąc dwieście ulotek. To dobra praca.

Jadwiga (52 lata, kiedyś pracownica kadr w dużej fabryce) także sprząta szwalnię. Czasami pomagau szefa w domu: myje okna, odkurza, zmywa po przyjęciach, szoruje łazienkę. Co tydzień dostaje 150 zł.

- Szanuję tę pracę, bo szefowa potrafi dorzucić coś jeszcze - przyznaje.

Jej mąż - Stanisław (lat 53, absolwent technikum mechanicznego), najął się jako robotnik fizyczny: omiata podwórze, odgarnia śnieg, oporządza boks dla psa, latem kosi trawę. Właściciel firmy płaci mu po 4 zł za godzinę.

- To dobra stawka, bo kolega za podobną pracę dostaje 3,50 zł - cieszy się. - I nie trzeba od tego podatku płacić.

Tak oszczędzają
Bezrobotni wyrejestrowują telewizory i radia (co miesiącnie wydają 12 zł 60 gr).
Nie jeżdżą autobusami i tramwajami, a jeśli już - to na gapę.

Paweł (lat 24, roczne dziecko, żona na macierzyńskim) wstaje o piątej rano, żeby w przychodni wyciągnąć sąsiadkom karty do lekarza (za 5 zł). W dobrym miesiącu wyciąga 12-14 kart.

Janina (lat 35, dwoje dzieci, mąż dorabia na budowach, ale zimą nie ma roboty) wynajęła jeden pokój łódzkiemu studentowi (za 200 zł). Z rodziną mieszka w drugim pokoju. Wspólnie z lokatorem korzystają z kuchni i łazienki.

- Dzięki temu nie zalegamy z czynszem - cieszy się.