Kiedy narodził się pomysł, żeby zostać prezydentem Pabianic?
- Dojrzewał we mnie przez ostatnie kilka lat. W tym czasie przeszedłem wszystkie szczeble pracy w samorządzie. Uważam, że moje doświadczenie, wiedza, a w szczególności to, co przygotowałem do realizacji, będzie rzetelnie wykonane. Więcej szans na tak duże pieniądze dla Pabianic może nie być.
Jak radzi sobie pan z problemami?
- Problem to wyzwanie. Okazja do działania. Był na przykład problem z Miejskim Zakładem Komunikacyjnym, groziła mu upadłość. Poradziłem sobie. Dziś ma milion złotych zysku. Tramwaj też miał być likwidowany. A jest i na dodatek pasażerów wożą dwa wagony.
Prezydent Zbigniew Dychto też startuje. Nie boi się Pan?
- Najpierw mówił, że nie będzie kandydował. Potem zmienił zdanie. Ma prawo do tego. Bać się? A czego?
Kiedyś była współpraca, a dziś?
- Po odejściu wiceprezydent Małgorzaty Biegajło podzieliliśmy obowiązki. Każdy odpowiada za swoją działkę. Mnie przypadły: drogi, chodniki, zima, zieleń, śmieci, transport. Potem doszedł remont żłobka oraz Parku Słowackiego. I jeszcze organizacje społeczne. Nie zajmuję się głupotami. Ja wykonuję sumiennie swoją pracę.
Radzi pan sobie? Jest sukces?
- Jest, na miarę moich oczekiwań. 75 jezdni i chodników ma nowe nawierzchnie. 20 kamienic przyłączonych do kanalizacji. Blok komunalny skończony i zasiedlony. Park Słowackiego prawie już wyremontowany. Do nowiutkiego żłobka dzieci wejdą w grudniu.
Wszystko sam?
- W żadnym wypadku. To duża zasługa ekipy pracowitych, zaradnych, ambitnych ludzi, z którymi mogłem współpracować. Można mi tylko pozazdrościć takich współpracowników. A oni dopiero się rozkręcają.
A co ich zatrzyma przy Urzędzie Miejskim?
- Jasne zasady współpracy i 58,5 miliona złotych „klepniętych” już dla Pabianic. Będzie co robić przez parę ładnych lat. Miasto tylko na tym zyska. Pabianiczanie tym bardziej.
Postarał się Pan o pieniądze na co?
- Termomodernizacja szkół za 10,5 mln zł. Na samym ogrzewaniu zaczniemy oszczędzać po 3-4 latach. Nowe autobusy klimatyzowane, bo te, co mamy, długo nie pojeżdżą (32 mln zł). Ścieżki rowerowe to kolejne 9,3 mln dofinansowania. Do tego nowe wiaty, nowy system informacji, nowy przystanek PKS-u w formie dworca.
I to wszystko będzie?
- Tak. Pabianice są wpisane w te programy. Poważne prace nad tymi projektami już trwają.
Jest Pan wiceprezydentem. Ze wszystkim zgadzał się Pan z prezydentem Zbigniewem Dychtą?
- Wydaje mi się, że z mojej strony byłem lojalny i pracowity. Nie ze wszystkim się z szefem zgadzałem. Przede wszystkim w podejściu do budżetu miasta. Wieloletnia spłata długów to agonia dla miasta. Bo patrząc na liczby, trzeba widzieć miasto i ludzi, a nie same cyfry. Mam inne podejście do zarządzania i współpracy z ludźmi.
To jak zamierza Pan ożywić nasze miasto? Jak planuje Pan zmienić Pabianice?
- Ja już zmieniam Pabianice. Od 3 lat. Nie widać?
Widać. Ale trochę mało.
- To fakt, mam duży niedosyt. Ale będzie więcej zmian, bo do tej pory nie ja decydowałem, czy robimy to, co proponowałem. Jeśli będę prezydentem, sam będę mógł decydować, jakie działania mają priorytet.
Miastu dyktator nie jest już potrzebny, a tym bardziej zarządzanie w stylu „Zosia Samosia”. Potrzebujemy kogoś, kto stworzy zespół ludzi zakochanych w naszym mieście i nimi mądrze pokieruje.
- Mam zespół współpracowników, ale trzeba będzie go wzmocnić kilkoma fachowcami, specjalistami głównie od rozliczania pieniędzy unijnych. Kampania wyborcza pokazała, że w ludziach jest ogromny potencjał, oczekiwania na zmiany, ale też nadzieja na lepsze. 
Jakaś koalicja się zawiązuje?
- Kto mnie zna, wie, że umiem działać w ramach kompromisu. Danego słowa dotrzymuję. A ta kampania wykreowała nowych liderów. Z ogromną przyjemnością słucham, co mają niektórzy do powiedzenia. To mądrzy, pracowici i zakochani w Pabianicach pasjonaci. Tacy jak ja. Jeśli wygram i zostanę prezydentem Pabianic, będę miał z kim szybciej zmieniać nasze miasto dla dobra pabianiczan. A oni też tego chcą. Im więcej nas będzie, tym więcej zrobimy dobrego.
W Bloku Samorządowym Razem też tacy są?
- Oczywiście.
Pierwsza decyzja prezydenta Mackiewicza?
- Zbudowanie stabilnej większości w radzie, ułożenie budżetu zgodnie z moim programem i pewnie rozstanie się z kilkoma osobami.
Z kim?
- Nie powiem. Mogę zdradzić, jakie będzie moje pierwsze spotkanie po wygraniu wyborów.
???
- Pojadę do ministra finansów porozmawiać w sprawie umowy kredytowej o spłatę poszpitalnych długów.
To one nam krępują ręce?
- Niektórzy twierdzą, że tak. A ja uważam, że zawsze trzeba rozmawiać. 3 lata regularnie spłacamy miliony. Chyba wystarczy.
Obiecywał pan, że Lewityn zostanie oczyszczony, odnowiony. Kiedy?
- Jak tylko dostaniemy ostatnie papiery. Wierzę, że na początku roku wjadą koparki. Jeśli z jakiegoś powodu to się przesunie (np. mrozu), to nie dalej niż na wiosnę rozpoczną się prace.
Joga w przyszłe wakacje też będzie?
- Dlaczego tylko joga? Te wakacje pokazały, że ludzie chcą uprawiać sport na świeżym powietrzu. I tak już powinno zostać. Dla mieszkańców Piasków takie zajęcia chciałbym wprowadzić w parku Wolności.
Dlaczego warto na pana zagłosować?
- Bo ma tylko 39 lat i aż 16 lat pracy w samorządzie. Tu się urodziłem, chodziłem do szkoły, wychowałem. Znam każdy kąt naszego miasta. Nie mam szyldu politycznego, nie chcę mieć zobowiązań wobec partii, a jedynie wobec pabianiczan i tylko przed nimi się rozliczać. Poza tym mam dwoje małych dzieci, których nie chciałbym wysyłać do pracy za granicę. Lubię Pabianice, lubię też je zmieniać. Na lepsze. Nawet te kwiaty w centrum i na niektórych uliczkach udało się w tym roku posadzić. Dlaczego mnie to cieszy? Tak mnie wychowała mama. Nauczyła ciężkiej pracy, uczciwości, dotrzymywania raz danego słowa. Tata wpoił mi, że jak coś się robi, to do końca i porządnie. Inaczej nie potrafię.
 
Rozmawiała: Gabriela Wenne-Błażyńska
Sfinansowano z KWW Blok Samorządowy Razem