W czwartek o godz. 10.00  w Sieradzu rozpoczął się kolejny dzień procesu Damiana Ciołka, byłego strażnika więziennego, oskarżonego o zastrzelenie pabianickich policjantów. Na początku sędzia Lechosław Ługowski poinformował, że Ciołek podjął głodówkę w areszcie, ale - jak stwierdzili lekarze - może uczestniczyć w procesie.
Mowy końcowe wygłosili: mecenas Ryszad Osmulski, obrońca oskarżonego oraz pełnomocnik wdów po policjantach. Pełnomocnicy poszkodowanych przyłączyli się do wniosku prokuratora o zasądzenie najwyższego wymiaru kary dla Ciołka. 
Krótkie przemówienia wygłosiły wdowy. Mówiły o wielkiej krzywdzie i traumie, jaką przeżywają ich rodziny. Żądały dożywocia dla byłego strażnika. Głosu nie zabrał Tomasz Ch. postrzelony przez Ciołka aresztant. Emocje ścisnęły mu gardło. 
Od godz. 11.00 do 12.00 mowę obrończą wygłaszał mecenas Ryszard Osmulski.  Mówił, że czyn jego klienta jest straszny i niepodważalny, a wina - oczywista. Podważał jednak stwierdzenia prokuratora, że Ciołek działał ze szczególnym okrucieństwem i z motywów zasługujących na najwyższe potępienie. Mówił, że jego Damian Ciołek nie jest złym człowiekiem. Wskazywał na opinię biegłych, którzy stwierdzili, że Ciołek działał w warunkach ograniczonej poczytalności. Na tej podstawie obrońca wnosił o nadzwyczajne złagodzenie kary.
- Oskarżony jest zabójcą z przypadku. Nie planował tego, co zrobił - mówił mecenas Osmulski.      
Prokurator Krystyna Patora podtrzymała żądanie kary dożywotniego więzienia z możliwością przedterminowego zwolnienia Ciołka dopiero po 45 latach. 
Wyrok ma zapaść 14 listopada.