- Część z nich to mistrzowie w swoich kategoriach, a pozostali swobodnie poruszają się w wodzie czterema stylami: motylkowym, klasykiem, grzbietowym i dowolnym. Ale gdy weszli do zimnej, morskiej wody, nagle zaczęli pływać pieskiem – tłumaczy Dariusz Jegier, ratownik i instruktor z akademii pływania „Ale foka!”.
 
W obozie pływackim z elementami ratownictwa wodnego i sposobami przetrwania w lesie wzięły udział dzieci w wieku od 8 do 12 lat. Najstarszy Kuba miał 14 lat. Dołączył do obozu w ostatniej chwili. W sumie 12 pabianiczan przez 10 dni pływało z bojkami i w pianach w wodach Bałtyku. Uczyli się, jak radzić sobie, gdy prąd znosi, woda jest zimna, wieje wiatr, a fale zalewają głowę. Nauczyli się też jak przeprowadzić akcję z 80-metrową liną asekuracyjną.
 
Grupą opiekowała się doświadczona kadra: ratownik, instruktor pływania Tomasz Tomecki (WOPR), nauczycielka wychowania fizycznego Joanna Nowak, wychowawca Wojtek Krysiak, spec od wspinaczki Tomek Rybak i Dariusz Jegier – instruktor WOPR.
 
- Od 10 lat jestem ratownikiem na obozach harcerskich i widzę, jak morze bywa niebezpieczne dla młodych pływaków. Dlatego marzył mi się taki obóz, na którym uczymy dzieci, jak radzić sobie w tak trudnych warunkach – mówi pan Dariusz.
 
Dzieci uczyły się też, jak pomóc innym bez narażania siebie.
 
- Jak podpłynąć pontonem, jak podać boję SP2, a w lesie Tomek uczył ich, jak odnaleźć azymut i nie zabłądzić – dodaje.
 
Wiele czasu obozowicze spędzili w lesie z kompasem. Teraz już się nie zgubią. Byli w parku linowym, w kinie. 
 
Komendantem całego obozu ZHP była Monika Witusik, a komendantem podobozu Joanna Nowak.
 
- Dzieci wróciły zadowolone. Narzekały tylko, że musiały wstawać wcześnie rano – mówi Jegier. - Mam odzew od rodziców, że też są zadowoleni.