ad

O niektórych z nich wiadomo, kiedy popyt wzrośnie, a kiedy zmaleje: narty, podręczniki i pomoce szkolne, lody, opał etc. Nie wszystko i nie zawsze jednak jest takie jasne, dlatego wielu prowadzących sprzedaż internautów korzysta z narzędzia Google Trends.

Jego bezsporną zaletą jest to, że nie trzeba zakładać konta ani się logować, wystarczy wejść na stronę i już można działać. Zaczyna się to od wyboru frazy kluczowej (można wybrać kilka), okresu (badać można dane od 2004 roku) oraz wybrać sugerowane branże lub tematykę stron. Więcej na temat korzystania z tego narzędzia można przeczytać na stronie https://www.internetum.com/revolutionizing-your-business-using-google-trends/.

Kiedy umiera się najchętniej

Rzecz jasna, ani internet, ani Google nie mogą ani nie powinny być wyrocznią. Np. wpisanie frazy „zakład pogrzebowy Warszawa” przyniesie skutek w postaci wykresu obrazującego nagły wzrost liczby zapytań między 6 a 12 sierpnia 2017 roku. Czy to znaczy, że warszawiacy w sierpniu umierają najczęściej? Nie, bo z Google Trends wynika też, że w 2016 roku najwięcej zapytań o warszawską branżę funeralną pojawiło się w ostatnich dniach grudnia, a w 2015 roku w marcu i wrześniu.

Ponadto rzeczywista popularność towarów i usług to przecież nie tylko liczba zapytań o nie w internecie, lecz rzeczywisty poziom sprzedaży. Mimo postępującej cyfryzacji i internetyzacji wielu Polaków nie odwołuje się do wyszukiwarki, gdy szuka czegoś dla siebie. Ludzie pytają rodziny, znajomych i przyjaciół, odwiedzają znane sobie sklepy, galerie handlowe i domy towarowe. Wielu wręcz zraziło się do internetu, odkąd wiadomo, że większość publikowanych w nim opinii i ocen to po prostu teksty płatne, pisane za pieniądze, a więc kompletnie niewiarygodne.

Takie dane mają moc, ale…

Zwróćmy przy tym uwagę, jak ogromną władzę ma Google z takim narzędziem. Danych z Google Trends nie da się przecież w żaden sposób zweryfikować. Kto zagwarantuje, że odpowiadają one zawsze rzeczywistej liczbie zapytań? W Mountain View można przecież, gdyby ktoś zechciał, podstawiać dowolne wyniki pod dowolne frazy, a tym samym mieć wpływ na kształtowanie rynku.

To samo dotyczy wielu innych danych statystycznych, pozyskiwanych przez internautów z tej wyszukiwarki. Nikt nigdy nie zagwarantuje, że są prawdziwe. Wierzyć Google można, ale ostrożności nigdy dosyć. To trochę tak jak z sondażami: mogą przedstawiać aktualne trendy i oceny społeczne, ale mogę też prezentować dane napisane na zamówienie zlecającego.