„Sprzedawca arbuzów” to wybór najlepszych tekstów z trzech ostatnich lat znanego dziennikarza, czołowego felietonisty „Newsweeka”, Marcina Mellera.

To trzecia, po „Gaumardżos! Opowieści z Gruzji” (2011 r.) i „Między wariatami” (2013 r.) publikacja byłego redaktora naczelnego miesięcznika „Playboy”. O niej i o innych swoich książkach Meller opowiadał w poniedziałek w Galerii Ex Libris Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Na spotkanie z autorem przyszło około 150 osób. Takiej widowni Galeria jeszcze nie miała!

Ubrany, jak zwykle, w oryginalną, rzucającą się w o czy koszulę, pan Marcin opowiadał anegdotki związane ze swoją pracą i... niemocą twórczą. Autor ponad 400 felietonów skarżył się, że coraz trudniej jest mu znaleźć temat na cotygodniowy artykuł. Bywa, że pomysły na kolejny tekst pojawiają mu się w ostatniej chwili i zupełnie przypadkowo. Inspiruje go wszystko: polityka, kultura, życie codzienne, rodzina. Pisze w domu, kawiarni, a nawet w samolocie czy taksówce.

- Raz na jakiś czas, zupełnie nieświadomie, napiszę felieton, który kogoś wkurza – mówił. - Żona wtedy mnie prosi, bym napisał coś miłego.

I tak na jej życzenie, po zhejtowanym artykule o kibolach Meller stworzył „luźny felietonik o miłości do książek” - o wyższości wydawnictw papierowych nad czytnikami. Ale że nikomu się w Polsce nie dogodzi i poróżnić rodaków może wszystko, na dziennikarza zdenerwowali się tym razem... miłośnicy nowoczesnych technologii.

- Atakowali mnie w internecie wpisami typu: "A jak chcesz wyprać koszulę, to robisz to w rzece, czy używasz pralki?" - śmiał się. - Doszło wręcz do tego, że na forach technologicznych nawoływali do bojkotu mojej książki, bo napisał ją debil.

Przerażone wydawnictwo, obawiając się, by sprzedaż książki nie spadła, zapytało go, czy mógłby załagodzić sprawę.

- Mnie dwa razy prosić nie trzeba - powiedział. - Napisałem więc kolejny felieton, w którym wytłumaczyłem, na czym ten gatunek polega, jakimi prawami się rządzi i zaproponowałem z dobroci serca, że jak ktoś nie rozumie, mogę kolorami zaznaczać, w którym miejscu żartuję lub przejaskrawiam.

Meller co chwilę bombardował pabianiczan swoją broni, czyli czarnym humorem, ironią i sarkazmem. Słuchacze raz po raz wybuchali więc śmiechem.

Po godzinnym (prawie) monologu dziennikarz przyznał, że kończy dziś 49 lat. Zebrani odśpiewali Mellerowi gromkie „100 lat!”. Felietonista przyznał, że to spotkanie będzie długo pamiętał.

 

Wszystkie publikacje autora są do wypożyczenia w Miejskiej Bibliotece Publicznej.

 

Więcej o wizycie Marcina Mellera w bibliotece w kolejnym papierowym wydaniu Życia Pabianic