„Zieloni” odrabiali ligowe zaległości na boisku przy ul. Milionowej w Łodzi.

- Nasza gra wyglądała bardzo ładnie, wręcz efektownie. Robiliśmy na boisku, co chcieliśmy, do linii pola karnego. Potem… nie wiedzieliśmy, co zrobić z piłką – mówi dyrektor. - Nie przekonaliśmy się o tym, czy bramkarz z Łodzi umie łapać piłkę. Bo nie oddaliśmy żadnego celnego strzału.

Jeśli się nie strzela na bramkę, ciężko wygrać mecz. A przegrać można choćby przez błąd sędziego.

- Straciliśmy gola w 78. minucie. Gracz UKS SMS był na trzymetrowym spalonym, a mimo tego sędziemu prawidłowo nie zadziałały synapsy i... puścił grę – żali się Włodarczewski. - Gracz UKS SMS przebiegł z piłką trzydzieści metrów i pokonał Damiana Rzeźniczaka.

Faktem uznania gola przez arbitra byli zaskoczeni nawet miejscowi.

- Aż boli wątroba od braku farta w tej rundzie. Założyliśmy sobie, że zdobędziemy 15 punktów w ostatnich pięciu meczach. I w każdym z nich graliśmy o pełną pulę, tracąc gole w końcówkach – zaznacza dyrektor. - Jeśli w przyrodzie suma szczęścia równa się zero, to wiosną zdobędziemy 40 punktów.

UKS SMS Łódź – Włókniarz 1:0 (0:0)

Włókniarz: Rzeźniczak – Klimek, Maślakiewicz, Leonow, Piotrowski – Dobroszek, Potrzebowski (65. K. Kosmala), Acela, Gorący (80. Wołynkiewicz) – Sęczek, Pędziwiatr.