Włókniarz Pabianice – Pilica Przedbórz 4:5 (2:2)

Bramki: 0:1 – Przemysław Korytkowski 2. min, 1:1 – Amadou Morou 14. min, 1:2 – Przemysław Korytkowski 25. min, 2:2 – Rafał Sulima 42. min (rzut karny), 2:3 – Maciej Strojkowski 53. min, 2:4 – Przemysław Korytkowski 64. min, 3:4 – Michał Bogdan 90.+2 min, 3:5 – Konrad Krawczyk 90.+2 min, 4:5 – Kacper Kosmala 90.+3 min

 

Włókniarz nie wygrał po raz pierwszy w historii z Pilicą i spadł z IV ligi. Spotkanie zaczęło się dla „zielonych” najgorzej, jak można było to sobie wyobrazić. Już w 1. min z dystansu ostrzeżenie dał jeden z rywali. Nie minęło sześćdziesiąt sekund, a fatalny błąd Michała Kacprzyka przy wyprowadzeniu piłki wykorzystał Przemysław Korytkowski, który nie zwykł marnować takich prezentów i strzałem z narożnika pola karnego umieścił piłkę w długim rogu bramki.

Po niespodziewanej stracie do ataku rzucili się gospodarze. W 4. min z 18 metrów tuż obok bramki uderzał Bartosz Bronka. Dziewięć minut później po dośrodkowaniu Kacprzyka głową minimalnie przestrzelił Morou, ale mieliśmy rzut rożny. Z narożnika dośrodkował Michał Bogdan, wybijana piłka wróciła pod nogi „Bodzia”, który jeszcze raz wrzucił w pole karne, a celną główką popisał się Morou. Było 1:1.

 

Remis nic nam jednak nie dawał i wciąż atakowaliśmy. W 15. min w pole karne podawał Gorący, Olszewski zgrał piłkę z klepki do tyłu, a Bronka nawinął jednego obrońcę i z linii szesnastki uderzył dosłownie centymetry obok słupka.

W 25. min rywale znów objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z 45 m Sebastiana Balcerka głową trącił Korytkowski, a Rzeźniczak odbił piłkę nogą, którą ze spokojem do siatki wepchnął niekryty napastnik gości. Po tej bramce nastała przewaga gości, na szczęście ich kolejne ataki kończone były niecelnymi strzałami.

Po nieco ponad pół godzinie znów zerwał się Włókniarz, nieustannie mobilizowany przez kapitana Piotra Grąckiego. Po ładnej dwójkowej akcji Morou i Gorącego strzał tego drugiego trafił w plecy stojącego w polu karnym obrońcy. Po rzucie rożnym obok bramki główkował Sulima.

 

Wreszcie nastała 42. min, kiedy wysoko piłkę nogą w polu karnym sięgał Gorący, ale został kopnięty (zdaniem sędziego) przez rywala i arbiter wskazał na jedenasty metr. Decyzją tą wprowadził w niemały szał zawodników, ale przede wszystkim trenera Pilicy, który zachowywał się tak, jakby to jego drużyna grała o utrzymanie. Warto dodać, że ciągle wykonywał telefony z ławki, meldując stan wyniku z murawy. Można się tylko domyślać, że Boruta obiecał Pilicy jakąś ekstrapremię za wygranie tego meczu, ale miał takie prawo. „Zieloni” sami zgotowali sobie los walki do ostatniego meczu i sami tę walkę przegrali. Wracając do spotkania, rzut karny pewnie wykorzystał Sulima i na przerwę schodziliśmy z obiecującym 2:2.

 

W przerwie trener Dobroszek postawił wszystko na jedną szalę, wpuszczając kolejnego napastnika i zmieniając system na grę 3 obrońcami. Rywale jednak od początku atakowali dużą liczbą, a nasi całkowicie się pogubili, a kiedy się pozbierali… było w zasadzie już po meczu.

W 53. min Korytkowski popędził lewą stroną i wyłożył piłkę „do pustaka” Strojkowskiemu. Warto zauważyć, że w sytuacji tej nie błysnął sędzia, który przeoczył co najmniej dwumetrowego spalonego. Trzy minuty później Rzeźniczak wygrał pojedynek sam na sam z Korytkowskim, dając jeszcze nadzieję.

 

Najlepszą okazję do wyrównania mieliśmy równo po godzinie gry, ale strzał z rzutu wolnego Piotra Grąckiego trafił w słupek. Niestety, szczęście nie było po naszej stronie. Co więcej, w 62. min Kozłewski zgrał piłkę Sulimie, ten był przewracany w polu karnym, ale sędzia nie odważył się podyktować drugiego rzutu karnego. Na domiar złego cztery minuty później po wrzutce z lewej strony na 4:2 kompletując hat-tricka podwyższył Korytkowski.

Po tej bramce okraszonej okrzykiem strzelca: „Nie ma lekko!” z naszych całkiem zeszło powietrze. Rywale zaś atakowali w najlepsze. W 70. min znów Rzeźniczak zatrzymał w starciu oko w oko Korytkowskiego, a pięć minut później Wyciszkiewicza po wrzutce… Korytkowskiego. Jeszcze w 78. min przed pustą bramką znalazł się Strojkowski, ale uderzył wysoko nad poprzeczką z najbliższej odległości.

Kiedy wszyscy czekali na końcowy gwizdek, w samej końcówce zrobiły nam się niesamowite emocje. Najpierw z obrońcami rywali ewidentnie zabawił się Michał Bogdan, który roulettą w stylu samego Zizou minął trzech z nich i ze spokojem pokonał bramkarza. Szkoda, że dopiero wtedy…

Rywale zaczęli jednak od środka, piłka powędrowała na skrzydło, a tam Konrad Krawczyk popisał się „centrostrzałem”, czyli wrzutką z której wyszedł niebanalnej urody gol, bo piłka wpadła w same „widełki”. Jakby emocji było mało, wynik meczu ostatecznie na 4:5 ustalił Kacper Kosmala.

 

Tym samym przy pewnej 3:0 wygranej Boruty ze zdegradowaną Pogonią-Ekolog (czego można się było spodziewać) „zieloni” po roku gry pożegnali się z IV ligą.

Można się domyślać, że latem czekają nas spore zmiany kadrowe, pewnie odejdzie większość ludzi „z zewnątrz”. Oby tylko na powrót nie trzeba było czekać kolejne 4 lata, jak po spadku w sezonie 2006/07…

 

Włókniarz: RzeźniczakPietras, P. Grącki, K. Kosmala, Kacprzyk (46. min, Kozłewski) – Gorący, Bronka (84. min, Stępiński), Bogdan, Sulima (84. min, Grzejdziak) – Olszewski, Morou (59. min, M. Kosmala).

Żółte kartki: K. Kosmala, M. Kosmala.

Widzów: 190.