Pierwsza połowa meczu najsłabszego z najlepszym zespołem V ligi nikogo nie porwała. Piłkarze ochoczo zajmowali się przekopywaniem piłki od jednego do drugiego pola karnego, nie stwarzając wielu klarownych sytuacji. Gospodarze grali niesłychanie ambitnie, przy okazji nie przebierając w środkach. Przekonał się o tym na własnej skórze Hubert Mikucki, któremu piłkarz z Justynowa przeorał nogę, rozwalając przy okazji torebkę stawową.

Największe zagrożenie piłkarze obu drużyn stwarzali po stałych fragmentach gry. GLKS niestety dostosował się poziomem do gospodarzy, którzy w 68. minucie... objęli prowadzenie.

- Strata gola podziałała ożywczo na nasz zespół, bo niemal natychmiast wyrównaliśmy – mówi Krzysztof Świercz, prezes GLKS Dłutów.

W 70. minucie Łukasz Biskupski wpadł w pole karne LZS i jeden z miejscowych obrońców zgarnął piłkę ręką. Sędzia podyktował rzut karny, który na gola zamienił „Biskup”. Pięć minut później Kamil Stolarek faulował rywala w polu karnym, za co dostał czerwoną kartkę, a LZS „jedenastkę”. Graczowi gospodarzy nie dał się pokonać Dawid Wójt i nadal było 1:1.

- Ale my jesteśmy specjalistami od gry w osłabieniu. W tym sezonie graliśmy tak dwa razy i dwa razy wygraliśmy – przypomina Świercz. - Czemu miałoby się to nie udać tym razem? Tym bardziej, że grając w dziesiątkę wypracowaliśmy mnóstwo okazji bramkowych.

W drugiej minucie doliczonego czasu gry nad dłutowianami zlitował się Biskupski, który po zagraniu Bartłomieja Grali przeprowadził indywidualną akcję i celnym strzałem zapewnił GLKS-owi piąte zwycięstwo z rzędu.

- Pewnie niejeden mecz w tym sezonie jeszcze przegramy, ale na razie jesteśmy dumni z postawy, waleczności i wielkiego charakteru drużyny – zaznacza prezes.

LZS Justynów – GLKS Dłutów 1:2 (0:0)

Gole dla GLKS: Biskupski 70.,k., 90+2.

Dłutów: Wójt – Stelmach, Bednarczyk, Strzelec, Skiba – Biskupski, Grala, Morawski (58. Jakubowski), Stolarek, Mosiński (62. Klimczak) – Mikucki (34. Golik).