- Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Przegraliśmy za wysoko – mówi Włodarczewski. - Mamy wątłą kadrę i maraton spotkań na początek. To się musi odbić na rezultatach.

Ze środowego meczu z PTC z drużyny „zielonych” wypadli: Mateusz Klimek, Michał Mendak, Jakub Dobroszek i Tomasz Sęczek. Jeśli dodamy do tego kontuzjowanego w pierwszym meczu Kacpra Kirwiela, to już jest prawie pół drużyny.

- Traciliśmy gole po katastrofalnych błędach. Gospodarze w pierwszej połowie trafili do siatki w 15., 20. i 25. minucie – opowiada Włodarczewski. - Pierwszy gol padł z ewidentnego spalonego - gracz z Wiśniowej Góry trafił w kolegę, który stał na linii bramkowej. Nawet sędzia liniowy przyznał, że gol nie powinien być uznany, ale… nie może tego zasugerować głównemu, bo sytuacja nie miała miejsca w jego strefie.

Potem pan z gwizdkiem powinien podyktować dwa karne dla Włókniarza, bowiem gospodarze pomylili piłkę nożną z siatkówką i zagrywali ręką we własnym polu karnym. Sugestie pabianiczan sędzia zbył pobłażliwym uśmiechem.

„Zieloni” nie mieli też szczęścia w uderzeniach. W drugiej połowie Damian Madaj huknął z 40 metrów, ale piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Włókniarz został dobity w 80. minucie po akcji gospodarzy, którą zainicjował… jeden z pabianiczan, przewracając się na piłce.

Andrespolia Wiśniowa Góra – Włókniarz 4:0 (3:0)

Włókniarz: Rzeźniczak – Froncala, Maślakiewicz, K. Kosmala, Kowalski (46. Wołynkiewicz) – Gorący, Potrzebowski, Rudzki (27. Jarych, 70. M. Kosmala), Madaj, Acela – Leonow.