W pierwszej połowie gole Pabiksu były zjawiskiem na tyle incydentalnym, że można wyliczyć je na palcach jednej ręki. Przy stanie 3:0 dla gospodarzy trafił Kajetan Szczepaniak. Gdy było 6:1, karnego na gola zamienił Marcin Domagalski. Przy stanie 7:2 znów karnego wykorzystał Domagalski. Kolejną bramkę rzucił Szczepaniak, gdy Warszawianka prowadziła 10:3. Wreszcie w 27. minucie z karnego trafił Wiktor Zajkiewicz i było 11:5. W pierwszej połowie nie rzuciliśmy trzech karnych – dwóch nie wykorzystał Domagalski, jednego Marcin Pluciński.

W drugiej połowie pierwszy raz bramkarza ze stolicy pokonał grający trener Sebastian Rajchert. Uczynił to 10 minut po przerwie, gdy na tablicy widniał wynik 19:5. W 54. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie różnicą 20 bramek (30:10). Chwilowy zryw pabianiczan pozwolił na zdobycie trzech goli z rzędu i symboliczne zniwelowanie strat. Najskuteczniejszym graczem w szeregach Warszawianki był autor 6 goli, Marcin Prokop.

Warszawianka – Pabiks 32:14 (11:5)

Pabiks: Karbownik, Banasiak, Grzanka – Szczepaniak 3, Pluciński 2, Domagalski 2, Rajchert 2, K. Świątek 1, Kaczorowski 1, Czarnecki 1, Zajkiewicz 1, Pietrzykowski 1, D. Świątek, Rosik, Kozak, Trębacz.