- Mam wrażenie, że teraz to dzieciaki nie mają dzieciństwa. Zabawy na podwórku zastąpiło przesiadywanie przed komputerem. A facebook stał się dla nich tym, czym dla nas kiedyś był trzepak - mówi 37-letni Paweł.

Przepytani przez nas pabianiczanie w różnym wieku z przyjemnością powrócili do wspomnień ze swojego dzieciństwa. Dla wielu był to beztroski czas zabaw.

Dziadkowie: To były wystrzałowe lata

79-letni Karol swoje dzieciństwo utożsamia z czasami wojennymi i powojennymi. Zabawy dzieciaków w tym okresie nie zawsze należały do najbezpieczniejszych.

- Po wojnie zostało dużo niewybuchów, które posłużyły chłopakom do zabawy. Strzelało się z karbidu. Nauczycielkom często na lekcjach coś wybuchało przy dzienniku - mówi. - Wydarzyło się przez to kilka wypadków.

Dzieciaki wówczas spędzały mnóstwo czasu na dworze. Nieraz chłopcy nie wracali na noc do domów.

- Czasem wdrapywaliśmy się na strych, chowaliśmy się i podglądaliśmy Niemców, co robią. Aby nas nie zauważyli, musieliśmy niekiedy pozostać na tym strychu do rana - dodaje 79-latek.

Z podwórkowych zabaw Karol pamięta szczególnie bieganie z „fajerką”, bieganie za wozem z węglem i wskakiwanie na niego oraz gry w „kiwanego” i w „zbijanego”.

- Pamiętam też, jak rodzice nas straszyli smotkiem, gdy byliśmy niegrzeczni - wspomina. - Smotek to człowiek, który prowadził taki jakby handel obwoźny.

W tamtych czasach nawet obowiązki stawały się okazją do zabawy.

- Szczególnie dziewczynki pomagały w domu. Zbierały i suszyły owoce, robiły zielniki z kwiatów z ogrodu - dodaje Karol.

60-letnia Małgorzata swoje dzieciństwo również kojarzy z zabawą na podwórku. Całymi dniami dzieciaki z jej okolicy przesiadywały na trzepaku, ganiały się i bawiły w podchody. Ona sama wspomina, jak lubiła wspinać się po rusztowaniu, żeby wejść przez okno do mieszkania. Od dziecka kochała też łyżwy. Pierwsze pożyczyła od obecnego pabianickiego starosty. Na kolejne odłożyła sobie sama.

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze Życia Pabianic